Rozdział 4: Spotkanie z modą paryską
Dostojna delegacja wsiadła do przestronnej windy, która bezszelestnie uniosła się ku górze i zatrzymała na 5 piętrze. Ich sąsiadujące pokoje miały numery od 511 do 513. Anastazy włożył kartę do szczeliny zamku broniącego dostępu przypadkowym biedakom do tej świątyni luksusu i nacisnął klamkę. Za drzwiami rozpościerało się wyrafinowane królestwo dedykowane tym, którzy na nie zasłużyli. Położył podręczną torbę na stoliku w przedpokoju i rozejrzał się dookoła.
Fot. Łoże w pokoju hotelu L’Hotel du Collectionneur, w którym zatrzymał się Anastazy wraz z delegacją
Środek pokoju zajmowało zachwycające łoże z madagaskarskiego ciemnobrązowego hebanu, obleczone w śnieżnobiałą, jedwabną pościel w najwyższym gatunku. Wezgłowie zdobił hotelowy herb dzielnego rycerza na rydwanie. Złote linie herbu znakomicie komponowały się z hebanem. Anastazy jęknął z zachwytu:
-Ach… spać samemu w takim łożu to po prostu grzech przeciwko naturze… a gdyby tak… no nie! Anastazy opanuj się – skarcił sam siebie. Pójdziemy do jakiegoś kabaretu i też będzie co wspominać – dodał na pocieszenie swojej rozbrykanej męskiej wyobraźni.
Fot. Umywalka z kararyjskiego marmuru w pokoju Anastazego.
Wszedł do łazienki ściany aby umyć ręce po podróży. Powoli odkręcił kran z pozłacaną gałką i spoglądał na strumień wody rozpływający się po umywalce z zielonego marmuru kararyjskiego. To było wnętrze, które wymagało nieśpiesznego smakowania każdego detalu. Wytarł w puszysty biały ręcznik swe spracowane dla dobra społeczności akademickiej dłonie, nawilżył kremem stojącym na krawędzi umywalki, przeczesał włosy. Jeszcze łyk wody i był gotowy do wyjścia. Zamknął bezszelestnie drzwi i powolnym krokiem przemierzał hotelowy korytarz. Lubił te chwile… gdy buty zapadały się w grubą wykładzinę dywanową, wyściełającą hotelowy korytarz, czuł się królem życia. To nie było to samo co stawianie kroków po pospolitej, plastikowej wykładzinie w rektoracie. Taka wykładzina była dostępna dla wszystkich, a puszyste dywany tylko dla wybranych.
Zjechał na parter i rozejrzał się za panną Marysieńką i Jędrzejem. Siedzieli już w hallu i na widok Magnificencji poderwali się sprężyście.
-Moi drodzy cieszę się, że już jesteście – oznajmił Anastazy i wyjął z kieszeni smartfona aby odszukać mapę przyszłego spaceru.
– Proponuję abyśmy przespacerowali po Parc Monceu , potem przejdziemy do Rue du Faubourg Saint-Honoré, na której znajdziemy wszystko co jest potrzebne eleganckiemu mężczyźnie, no i eleganckiej kobiecie też – dodał. Wyprawę zakończymy w którejś kawiarni na Polach Elizejskich.
– Znakomity plan! – zawołała z entuzjazmem panna Marysieńka.
-Moi drodzy koniecznie musimy wstąpić do sklepu Hermes, nie wiem jak wy ale ja muszę kupić sobie kilka krawatów na nowy sezon akademicki, panna Marysieńka jakąś gustowną apaszkę, no a ty Jędrzeju na co masz ochotę?
-Hm… może pasek do spodni… tak, pasek, w Paryżu mają ciekawe wzory.
Nie minęło kilka minut a już spacerowali po słynnej ulicy cieszącej gusty najbardziej wybrednych elegantek i elegantów. Mijali kolejne wystawy, gdy nagle wzrok Anastazego odnotował coś czego jego profesorskie oczy nie widziały przez całe dotychczasowe życie. Na wystawie sklepowej w ramie wielkiego obrazu pyszniły się dwa portrety. Przetarł oczy w nadziei, że to tylko jakieś chwilowe zakłócenie wzrokowe po podróży, ale widok nie chciał znikać. Na wystawie pysznił się Karol Marks w towarzystwie Zygmunta Freuda.
Fot. Taki oto widok zobaczył Anastazy na wystawie
-A to historia! Czy wy widzicie to samo co i ja widzę? Jędrek! Panno Marysieńko!
–Pacze i widze, że widze to samo co Magnificencja – mruknął Jędrzej.
-A kto to zapytała panna Marysieńka? Nie znam tych panów, to jacyś znajomi Magnificencji i profesora Jędrzeja?
– Och, panno Marysieńko to słynni ludzie, ale z innej epoki, więc niech pani nie mebluje sobie główki ich nazwiskami.
– Jędrzej, pamiętasz zajęcia z filozofii marksistowskiej na studiach doktoranckich?
– Co mam nie pamiętać? – mruknął Jędrzej.
-A te zajęcia z psychiatrii na której uczyliśmy się o psychoanalizie? Wiesz co… a może by tak wprowadzić warsztaty z psychoanalizy dla naszego personelu, to pomoże nam przejść nie tak boleśnie proces restrukturyzacji Wielkiego Uniwersytetu Medycznego.
-Anastazy, nie wiem czy psychoanaliza nam pomoże, ale kapitał z pewnością. Więc potraktujmy spotkanie z Karolem jako znak, symbol, wskazówkę dla nas na nadchodzącą przyszłość.
Zakupy w Hermesie poszły im szybko i mogli kontynuować spacer po Rue du Faubourg Saint-Honoré. To co już po kwadransie zauważył Anastazy to brak tych dalekowschodnich modeli sukienek.
-Ha! Wiedziałem, że to jakaś lokalna moda dla ubogich z prowincji, a nie poważna moda dla poważnych ludzi, na stanowisku. Trzeba będzie jeszcze popracować nad ostatecznym modelem nowych sukien akademickich.
-No ale jedno jest pewne, musimy kupić dla całej rady wydziału służbowe nesesery u Louis Vuitton, więc idziemy do tego sklepu aby rozpoznać temat.
Fot. Sklep Louis Vuittona na Avenue des Champs-Élysées
U Louis Vuittona szybko Anastazemu wpadła do głowy ostateczna koncepcja stroju akademickiego, gdy zobaczył czarne, podłużne plecaki, z czerwonymi elementami w dolnej części z kolekcji The Epi Patchwork edition of the Christopher backpack
-Tak, już wiem jak się wystroimy! Sukieneczki w ciemnoczerwonym kolorze z takimi czarnymi plamami przypominającymi ślady tygrysie, to tego czarne plecaczki z tymi akcentami czerwonymi na dole.
Fot. Ostateczna wersja akademickiej odzieży służbowej
– Aha no i szpilki czarne z czerwoną podeszwą od Christiana Loboutina będą pasowały idealnie.
Bosz…. Magnificencjo…. Ależ ma pan wizje…. – jęczała paraerotycznie panna Marysieńka.
– To po czymś czy na trzeźwo to wszystko wymyśliłeś? – zapytał z troską Jędrzej.
– Jędruś, na trzeźwo, na trzeźwo, ja kocham elegancję. A wiadomo… Francja… elegancja… to jest to co tygrysy elegancji lubią najbardziej. Wrrr….
Powiem więcej – kontynuowała Anastazy – połączenie koloru czerwonego z czarnym w naszej nowej kolekcji służbowych ubiorów akademickich ma wysoki podtekst symboliczny. Do tej pory Magnificencjom i Vice- Magnificencjom przysługiwały szaty w kolorze czerwonym, a niższym funkcjonariuszom akademickim szaty w kolorze czarnym. Dzięki połączeniu kolorów w nowej kolekcji wykażemy się demokratyczną postawą wobec niższych funkcyjnych. To znaczy nie tak w 100% będą mogli robić to samo co my arystokracja Wielkiego Uniwersytetu Medycznego.
-A czego nie będą mogli robić? – zaciekawił się Jędrek.
Nooo, wiesz założyliśmy ostatnio na uczelni Klub Magnificencji, do którego mają wstęp tylko Magnificencje i Vice- Magnificencje. Innymi pracownikom, którzy wprawdzie mają prawo do założenia sukienki w jakimś pośledniejszym kolorze wstęp jest wzbroniony. Zatrudniliśmy nawet ochroniarza, żeby pilnował porządku.
-A gdzie ten wasz klub się mieści? – zapytał zaintrygowany Jędrzej.
-No wiesz chwilowo to zabraliśmy jeden pokój bibliotece uczelnianej, bo co za dużo to nie zdrowo, znaczy jak za dużo tych książek ludzie czytają to też niezdrowo mogą się wiedzy nałykać i potem co my za takimi przemądrzałymi zrobimy? No coo??? Rozumisz Jędrek?
-Ale co tam robicie? – dociekał OrOr.
-Powiem ci ale w tajemnicy – przymierzamy tam ładną bieliznę w kolorze czerwonym.
Co????? – Jędrzej dostał galopującego Hashimoto z wytrzeszczem złośliwym.
-No coooo?? Co się tak dziwisz! Fajnie jest przymierzyć czasem jakiś czerwony staniczek, człowiek dostaje takiego kopa hormonalnego, że hej!
Panna Marysieńka, mimowolny słuchacz tych żywiołowych zwierzeń akademickich nieśmiało wtrąciła:
– Magnificencjo a może by tak ustanowić odznaczenie uczelniane, które nazwiemy Tygrys Elegancji i będziemy je przyznawać najelegantszym akademikom i akademiczkom?
– Panno Marysieńko! to jest myśl genialna i zaraz po powrocie zajmiemy się jego realizacją.
Disclosure: Jeśli uważni czytelnicy w górze zdjęcia przedstawiającego umywalkę widzą osobę w dżinsowej bluzie i myślą, że to słynna dziennikarka uczestnicząca Matylda Przekora, to autorka oznajmia, że nie ma wpływu na skojarzenia czytelników.