Lekarz Przyszłości, rozdział 19: Wykrywacz Ępatii

Poprzedni odcinek

Część 2. Władca Pieczątki

Rozdział 19. Wykrywacz Ępatii

Funkcjonowanie ochrony zdrowia bez reform było niemożliwe tak jak życie bez tlenu – wiedział to każdy nowo osiadły na ministerialnym fotelu polityk. Kolejna koncepcja Narodowego Brata Płatnika (NBP) dotycząca kontraktowania świadczeń medycznych połączonych z Ępatią spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem Wiecznych Podopiecznych. Na naradzie Departamentu Wyłącznie Dobrych Decyzji w Ministerstwie Wszystkich Pacjentów postanowiono więc kontraktować usługi tylko u tych świadczeniodawców, którzy mieli odpowiednie rezerwy Ępatii.

Konieczne było opracowanie rzetelne podejście do tematu gwarantujące sprawność i jakość świadczeń. W tym celu opracowano smartfonową aplikację do fMRI zwaną Wykrywacz Ępatii, którym skanowano przyśrodkową korę przedczołową (MPFC) oraz obliczano aktywność grzbietowej (dMPFC) i brzusznej (vMPFC) części. Aplikacja działała z odległości 1,5 m mierzonego pomiędzy korą badanego a smartfonem badającego.

Każdy konsument usług medycznych po wejściu do gabinetu świadczeniodawcy mógł przystawić mu swojego smartfona do głowy i od razu wiedział z kim ma do czynienia.

Grzbietowa część kory była aktywna gdy świadczeniodawca śpieszył z pomocą innym ludziom nie bacząc na okoliczności, brzuszna gdy egoistycznie skupiał się na sobie – na przykład udając się do WC w trakcie godzin niesienia pomocy świadczeniobiorcom, zamiast zaopatrzenia się w wysoko wydajnego pampersa.

Komitet ds Poprawności Językowej zarządził pisanie z dużej litery słowa Ępatia, bowiem była ona zbyt ważna w procesie konsumowania usług medycznych, żeby pozwolić na pisanie małą literką „e”. Ponadto pisanie w staromodnej wersji „empatia” sprawiało zbyt wiele trudności świadczeniobiorcom.

Nie otake ępatie walczyły szeregi polityków pod wodzą dr Evy Odrana – Zatroskanej i dr Bartolomeo Karierra – Nieuwierra, żeby świadczeniobiorcom było pod górkę!

Dr Odrana niosła pomoc na własnym grzbiecie tak wytrwale asz sama się dorobiła kłopotów ze zdrowiem podczas nieszczęśliwego upadku ze skały w Bipazie.

Podczas wielotygodniowej kuracji w Unii Stanów Autonomicznych uzyskano pewną poprawę, Ivv odzyskała mowę i przetransportowano ją do Sarmalandii. Nad transportem do ojczyzny czuwał dr Bartolomeo.

Wiadomo było, że bez senatorium nie szło dojść do zdrowia. Zapisała się więc do swojego dr Roślinnego po skierowanie, ponieważ jej własna pieczątka gdzieś się wkręciła podczas przeprowadzki do Ministerstwa Wszystkich Pacjentów. Już po tygodniu oczekiwania na swój termin wizyty i 3 godzinach wysiadywania na krzesełku pod gabinetem znalazła się przed obliczem Władcy Pieczątki.

– Pan podbije skierowanie, bo się przedźwigłam niosac pomoc – zagaiła bez zbędnych wstępów.

– Ale może ja – nieśmiało wtrącił dr Roślinny.

– Tak może pan, a nawet musi. Nie po to wykształciliśmy was za nasze piniądze, żebyście nie tylko mogli, ale i musieli – po czym nieoczekiwanie ustawiła swojego smartfona na wprost czoła Roślinnego.

– Stwierdzam, że ma pan za mały wskaźnik dMPFC / vMPFC. Wobec waszego karygodnego zachowania oraz wyniku badania za pomocą smartfona napiszę skargę do Narodowego Brata Płatnika żeby skierował was na Kurs Re-Ępatyzcji (KRĘ). Podczas tych wyjazdów z Big Pharmą na Hawaje i inne kraje w głowach się (oraz innych częściach ciała, których tu nie wymienię ze względu na szacunek dla czytających te słowa) wam poprzewracało się i mamy teraz kłopoty.

– Jakie kłopoty pani ministra ma na myśli? – nieśmiało wyszeptał dr Roślinny i poczuł narastającą suchość śluzówek jamy ustnej i innych częściach ciała, których autorka także nie wymieni ze względu na szacunek dla czytających te słowa .

– Jak to jakie? Chyba ze trzy minuty zastanawialiście się czy mi podbić skierowanie do senatorium!- oznajmiła dr Eva.

– Ale pani ministro, wielce czcigodna siostro w Hipokratesie… – wyszeptał drżącymi wargami dr Roślinny.

– Komu siostra temu siostra, a wam Ekscelencja Chlebodawca – tonem nie znoszącym sprzeciwu oznajmiła dr Odrana – Zatroskana.

-Taaak jest – wykrzyknął dr Roślinny i trzasnął obcasami aż iskry posypały się po całym gabinecie…

– Naruszacie bezpieczeństwo przeciwpożarowe tym trzaskaniem obcasami i … – zanim Eva zdążyła dokończyć zdanie, z wyciem syren pod przychodnię podjechały trzy zastępy strażaków.

Brygadier straży pożarnej w towarzystwie dwóch komandosów wpadł do gabinetu Roślinnego, otoczyli jego przeguby urządzeniem o kształcie koła z zatrzaskiem i powalili chwasta zaśmiecającego wzorowy system stworzony przez NBP, na podłogę.

– Dzwońcie do stacji telewizyjnej To Nie Ten (TNT) po redaktora Maczugina – rzucił brygadier do komandosów.

Tajes… szefie – wyrecytowali komandosi i podali smartfona szefowi.

– Siema dajcie do telefonu Jewgienija Siergiejewicza Maczugina – rzucił brygadier.

– Maczugin melduję się na rozkaz – melodyjnie zapodał do telefonu Jewigienij.

– Przyjeżdżaj, jest robota. Jeden taki Władca Pieczątki chciał podpalić przychodnię.

-Jadę na sygnale i zaraz mu dowalę – rzucił radośnie do słuchawki Maczugin i wskoczył do wozu transmisyjnego.

– Zasuwaj na sygnale – rzucił do kierowcy, tu chodzi o ludzkie życie! Wskoczyli do służbowej limuzyny i pędzili przez miasto z misją ratowania zdrowia i życia. Nic nie mieli nic do ukrycia.

Świadczeniodawcy zorientowawszy się w nowych zasadach zaczęli ukrywać Ępatię, pomimo zakontraktowania usług. Takim karygodnym zachowaniom przeciwdziałały specjalne Brygady Poszukiwaczy ukrytych rezerw Ępatii. Dzięki tym oddanym pracownikom ochrony Ępatii odnotowano takie rezerwy, że żaden świadczeniobiorca nie powinien być pozbawiony tego co mu się należy i kropka!

Wykrytą przez Brygady Poszukiwaczy, nielegalnie przechowywaną przez świadczeniodawców Ępatię ewidencjonowano i lokowano w specjalnych pojemnikach przez każdą placówką ochrony zdrowia.

Jeżeli jakiś świadczeniobiorca czuł się niedoępatiowany w czasie wizyty u Roślinnego to mógł sobie pobrać z pojemnika odpowiednią dawkę i nawet zabrać do domu. Lokalizacja taka gwarantowała też szybki i niekłopotliwy dostęp do należnego świadczenia tym którzy mieli już gotową diagnozę ustaloną samodzielnie w internecie, a potrzebowali tylko Ępatii. Mogli ono bez zbędnego udawania się do Władcy Pieczątki pobrać dawkę Ępatii i udać się z nią do domu.

Ępatię pobraną z koncentratora należało przechowywać w lodówce,w temperaturze +4 C. Gwarantowało to jej odpowiednie wchłanianie do organizmu Ępatiobiorcy. Jeżeli doszło do przypadkowego rozmrożenia Ępatii uprzednio zamrożonej produkt nie nadawał się do użycia.

Dla tych świadczeniobiorców, którzy nie zetknęli się z Ępatią osobiście lub nie mieli świadomości jej istnienia, przygotowano postery edukacyjne wraz z objaśnieniami i zawieszono je na ścianach wszystkich placówek medycznych w kraju.

Cztery łapki służą do czułego obejmowania Ępatiobiorcy z każdej strony – gdy stanie frontem do Ępatii przytulą go łapki przednie, a gdy tyłem usługę tulenia w bólu wykonają łapki tylne. Cztery odnóża dolne służą do szybkiego przybiegnięcia Ępatii do odbiorcy usługi.

Świadczeniodawcom, którzy opornie reagowali na dzielenie się Ępatią z będącymi w potrzebie świadczeniobiorcami powtarzano co godzinę hasło, które fotoreporter uczestniczący Modnych Diagnoz uchwycił swym aparatem fotograficznym na murze okalającym ośrodek resocjalizacji.

Hasło powtarzano tak długo aż świadczeniodawca uległ skutecznej resocjalizacji i na należytym poziomie dzielił się Ępatią z będącymi w potrzebie.

Nic jednak nie jest skuteczne w stu procentach. Wobec przypadków szczególnie opornych stosowano bardziej czułe metody biologicznego tropienia ukrywanej przez świadczeniobiorców Ępatii. Specjalnie wyszkolone Brygady Poszukiwaczy patrolowały placówki medyczne.

Zdarzały się oczywiście przypadki skrajnie, oporne na wszystkie standardowe metody wykrywania rezerw, ewidencjonowania i magazynowania Ępatii. W takich przypadkach konieczne było skierowanie opornych świadczeniodawców do ośrodków odosobnienia na kursy resocjalizacyjne. Jednymi z pierwszych poddanych zabiegom resocjalizacji z przychodni Roślinnego były niejakie Marchewki, dwie rezydentki, bliźniaczki. Każda z nich utrzymywała uporczywie bomisie też coś od życia należy, moja Ępatia jest najmojsza i różne takie dyrdymałki wygadywały.

Z powodu braku wyników pobyt resocjalizacyjny rezydentek przeciągał się. Na mieście pojawiły się murale domagające się uwolnienia Marchewek. Program Ępatia(+) wiodący nurt napraw wymyślony przez doradców dr Bartolomeo Karierra – Nieuwierra znalazł się w zagrożeniu…

Mimo oddanych Brygad Poszukiwaczy, koncentratorów Ępatii przed przychodniami wszystkich Roślinnych sprawy nie miały się tak jak oczekiwano. Niezadowolenie w świadczeniobiorcach narastało, sondaże pokazywały coraz to niższe słupki poparcia, a wybory zbliżały się szybkimi krokami.

Dr Bartolomeo Karierra – Nieuwierra zwołał naradę najbardziej zaufanych doradców z departamentu Wyłącznie Dobrych Decyzji w Ministerstwie Wszystkich Pacjentów. Dla zapewnienia właściwego poziomu bezpieczeństwa, komfortu narad, no i zagwarantowania dokumentacji wypowiedzianych słów na Jedynie Słusznych Serwerach wybrano ustronny hotelik w Rekseli, stolicy Związku Samodzielnych Republik Realandzkich (ZSRR) .

Przybycie na miejsce obrad delegaci potwierdzili wczytując komórką kod QR umieszczony na końcowym przystanku autobusu trasy Airport – Reksel City, przy Rondzie Romana. Ewidencjonowano tam wszystkich pracowników ZSRR przybywających na różnego rodzaju szkolenia, delegacje i konferencje do centrali. Zewidencjonowali elektronicznie byli łatwi do wszelkiego nadzoru. Uczestnicy konferencji Ępatia – moja nieokiełznana pasja

spacerkiem przeszli do hotelu i w zacisznych apartamentach odetchnęli po trudach podróży. Następnego dnia czekał ich podczas obrad nie lada wysiłek intelektualny. Zasadniczy wątek narady obracał się wokół niełatwego w końcu zagadnienia – jak cudzym kosztem dogodzić świadczeniobiorcom medycznym jeszcze bardziej niż dogadzano dotychczas.

Delegaci po skromnym, acz pożywnym śniadaniu rozpoczęli  naradę. Długie godziny płynęły, a sprawy nie posuwały się do przodu. Gdzieś przed północą jeden z delegatów, przedstawiciel ministerialnego biura prasowego, podczas kolejnej przerwy na kawę zapytał Matyldę Przekorę, która otrzymała status dziennikarza akredytowanego przy konferencji.

– Na jakich zasadach pracujesz dla różnych redakcji oraz wydawców pisząc artykuły czy książki?

– Artykuły piszę i sprzedaję prawa autorskie, natomiast na książki udzielam licencji niewyłącznej – odpowiedziała Matylda.

– Co to znaczy, że udzielasz licencji niewyłącznej?

– Artykuł pozostaje moją własnością, ja jedynie użyczam danej redakcji prawa do jego użytkowania.

-Mam, mam! – krzyknął delegat i walnął się dłonią w czoło.

-Licencja niewyłączna na pieczątkę! To jest to! Dr Roślinny udziela  swoim Wiecznym Podopiecznym licencji niewyłącznej na użytkowanie pieczątki. Najsłabsze ogniwo w systemie ochrony zdrowia wzmocnione! Problem rozwiązany! – zawołał rozentuzjazmowany.

Szybko przedstawił pomysł obradującemu gremium. Wszyscy byli zachwyceni, a pochwałom nie było końca. Na gorąco przygotowano Rozporządzenie w sprawie Licencji Pieczątki i nadano mu bieg.  Każdy dr Roślinny zobowiązany został do wykonania wielu kopii swojej pieczątki i przesłania jednego egzemplarza za pokwitowaniem  na adres każdego Wiecznego Podopiecznego, który wyraził chęć posiadania pieczątki. Odbiorca będący świadczeniodawcą od tej pory wypisywał sobie recepty na co miał ochotę.  To było jedyne słuszne i oczywiste rozwiązanie. Skoro w ustaleniu rozpoznania pomagał mu internet to nie można był marnować tych trafnych rozpoznań ustalonych dynamicznie rozwijającą się w sferach świadczeniobiorców metodą zwaną po angielsku Medical Click(ology) z powodu takiego drobiazgu jak utrudniony dostęp do pieczątki. Taki kapitał wiedzy medycznej i doświadczenia w leczeniu jaki był w stanie zgromadzić każdy internauta nie mógł się marnować! Żaden rozsądny organizator ochrony zdrowia nie mógł pozwolić aby wiedza zdobyta pracowitym klikaniem po internecie nie została przekuta w Czyn Terapeutyczny, no i zadowolenie świadczeniobiorców.

Każdy dzień pokazywał rosnącą przepaść pomiędzy tym co wiedzieli świadczeniobiorcy o sobie, a co stwierdzali w ich organizmach świadczeniodawcy.

Tak dalej być nie mogło! Powodowało to bolesną frustrację świadczeniobiorców, że za ich składki nie są obsługiwani tak jak tego sobie życzą. A w końcu nie po to płacili i płacą, żeby nie dostać produktu takiego jak im się podoba! Jeżeli ktoś idzie do sklepu po chleb, a sprzedawca wciska mu marchewkę to chyba nie jest w porządku! – mówił dr Bartolomeo Karierra – Nieuwierra na kolejnej konferencji prasowej.

Powodowało to wiele niepotrzebnych stresów napięć i trudności w funkcjonowaniu Doskonałego Systemu Ochrony Zdrowia. Jedynym wyjściem było zorganizowanie szybkich szkoleń podyplomowych z click(ologii) medycznej. Wprowadzono wobec wszystkich świadczeniodawców z PWZ obowiązek zgromadzenia 100 punktów z tej jakże potrzebnej dziedziny wiedzy medycznej, jako niezbędnego warunku podpisania nowego kontraktu z Narodowym Bratem Płatnikiem (NBP) .

Potwierdzeniem wchłonięcia wiedzy były pytania testowe. Przewidziano także pytania dopuszczające do studiowania click(ologii) medycznej, testujące wiedzę świadczeniodawcy na poziomie podstawowej wiedzy o tym jak powinien funkcjonować system.

Czy wskazaniem do udania się na SOR o 2:30 w nocy jest

#katar trwający od 22:00 dnia poprzedniego, a więc już już dwie doby, złośliwie atakujący organizm płatnika składek

# świąd odbytu trwający od lat i utrudniający bezstresową egzystencję

# zagubienie recepty wystawionej na babcię przed rokiem przez jej Roślinnego, która to babcia akurat przyjechała w odwiedziny do świadczeniobiorcy

# wszystkie powyższe

# żadna z powyższych.

Pierwsza sesja wykazała zatrważającą niewiedzę wśród świadczeniodawców. Trudno to zrozumieć, ale aż 99,9% zakreślało odpowiedź „e”, choć każde dziecko wie, że jedynie słuszna jest oczywiście odpowiedź „d”. Trzeba było działać i szerzyć jedynie słuszną wiedze medyczną.

Zastępy najbardziej doświadczonych świadczeniobiorców, prawników i innych noctors aktywnie włączyły się do pracy na napisaniem dzieła Medical Click(ology) Mannual.

Do zespołu autorów przyszłego podręcznika powołano 7 absolwentów studiów licencjackich w dziedzinie żurnalistyki medycznej, 3 przedstawicieli biura ochrony praw świadczeniobiorców, 12 pracowników z centrali Narodowego Brata Płatnika (NBP) oraz jednego przedstawiciela świadczeniobiorców z nieczynnym Prawem Wykonywania Zawodu (PWZ). Wybór tego ostatniego członka zespołu redakcyjnego nie był przypadkowy – gdyby miał on czynne PWZ jego wiedza była by niewiarygodna i trudna do zaakceptowania. Wiedza to w końcu rzecz nabyta, można nabyć wiedzę taka i owaką.

Dla świadczeniodawców, którzy nie szczędzili wysiłków na odcinku dzielenia się Ępatią z potrzebującymi przewidziano oznakę Honorowy Dawca Ępatii (HDĘ), uprawiała ona do udzielania bezpłatnych porad całodobowo, przez internet, telefon i w miejscu wezwania każdemu potrzebującemu. Oznaka HDĘ chroniła dawcę ępatii przed bezpodstawnymi podejrzeniami, że pracuje dla pieniędzy!

Posiadacz odznaki gdy przybywał na miejsce nagłego zdarzenia, jak wspomniany katar albo świąd odbytu, zaraz na wstępie pokazywał odznakę HDĘ i tym prostym gestem uwalniał świadczeniobiorcę od kłopotliwej rozterki „płacić czy nie płacić? a tak w ogóle to ile mu się należy?”. Było jasne, że usługa medyczna będzie provided free of charge, jak mawiają Amerykanie.

@mimax2 / Krystyna Knypl