Lekarz Przyszłości – rozdział 34: Front walki rozszerza się

Poprzedni rozdział

Część 4. Diagnoza:gorączka złota

Rozdział 34. Front walki rozszerza się

Głównym zadaniem badawczym, jakie stanęło przed naukowcami zaangażowanymi w program oznakowany akronimem BAT Study, czyli The Best Available Treat-
ment, było ustalenie, czy istnieją powiązania między profilem białkowym, budową receptorów, genów a społecznymi zachowaniami zdrowotnymi ludzi. Nie chodziło oczywiście o jakieś proste zależności, lecz o precyzyjne określenie, które z kłębiących się w człowieku tysięcy białek nosi w sobie kod determinujący zamiłowanie do nadmiernie częstego korzystanie z usług medycznych.

W pierwszym etapie badania przejrzano wszystkie próbki biologiczne, starannie kolekcjonowane od 50 lat w laboratoriach Ameerland Medicine Study i porównano je z wykazem zgłaszania się na wizyty do lekarzy. Jako próg zwiększonego korzystania z porad lekarskich przyjęto zgłoszenie się na więcej niż trzy wizyty w ciągu roku. Szybko odsiano niezgłaszających się i rzadko bywających, nie stanowili oni bowiem celu badawczego.

Z pięciu tysięcy próbek wyjściowych wykluczono tysiąc pięćset mieszkańców stroniących od usług medycznych i całą uwagę skupiono na 3500 bywalcach gabinetów lekarskich. Analizowano wszystkie możliwe układy, białka, sekwencje, wiązania i pierścienie chemiczne. Czas płynął i w pewnym momencie wszystkim zdawało się, że niczego ciekawego nie da się znaleźć ani ustalić. Wtedy z pomocą przyszedł przypadek. Postanowiono jeszcze ostatni raz spojrzeć na dane ze spektrofotometrii. Przy kolejnym przeglądzie wyników stwierdzono, że w wielu przypadkach można zauważyć dodatkowe, dotychczas nieopisywane pasmo. Struktura tego pasma była bardzo intrygująca i podejrzewano, że trop prowadzi do zmian w jednym z aminokwasów, konkretnie w tyrozynie.

Znalezisko wyglądało ciekawie, jednak konieczne było wnikliwe przeanalizowanie próbek za pomocą bardziej szczegółowego programu obrazowania budowy białek. Obejrzano wiele sekwencji u kolejnych pacjentów w prezentacjach 3D. Uwagę badaczy przyciągały bledsze fragmenty w miejscach, gdzie wkomponowana była tyrozyna. Zjawisko to występowało u osób często odwiedzających swoich lekarzy. Ustalono, że następny etap prac będzie polegał na rozszyfrowaniu trybu życia posiadaczy tyrozyny z bladoniebieskimi fragmentami. Trzeba było ustalić wiele faktów – co robili, co jedli, jak spędzali czas wolny. Badania przeciągały się.

Tymczasem w apartamentach miesięcznika „Modne Diagnozy” po okresie wakacyjnego rozluźnienia nastąpił czas wytężonej pracy redakcyjnej. Managing Editor w pocie czoła ulepszał teksty Matyldy, dosypując do nich przecinków, łączników, średników i innych drobinek. Bez nich teksty byłyby bez smaku, jak każde danie bez soli czy pieprzu nie przymierzając. Niby małe drobinki, a ileż z sobą wnoszą! Gdyby zespół redakcyjny chciał wprowadzić rozdzielność majątkową, to własność Managing Editora wyglądałaby tak: ;;;;;;…….,,,,,,//////–––(((((())))), a Matyldy byłyby tylko słowa, które są pomiędzy tymi znaczkami! Przecinków w tekstach przybywało z każdą minutą, aż nadeszło południe.

Jak ten czas leci, wręcz galopuje – pomyślała Matylda i włączyła słynną w Sarmalandii stację telewizyjną To-Nie-Ten. Oczekując na ostateczny kształt swoich tekstów, doznających procesu doprzecinkowania przez Managing Editora, chwilowo nie miała żadnych pilnych zajęć w redakcji. Spiker zapowiedział transmisję z kolejnego ważnego wydarzenia w ochronie zdrowia. Zegary w całej Sarmalandii punktualnie wybiły godzinę dwunastą, po czym rozległ się hejnał z wieży Wariackiej. Po ostatnich dźwiękach hejnału na ekranach telewizorów ukazał się minister Bartolomeo Karierra-Nieuwierra ubrany w paramilitarny strój i zaczął przemawiać.

Rodacy i Rodaczki!

Przepisywacze i Przepisywaczki Tabletek Refundowanych i Nierefundowanych!

Zmuszony jestem obwieścić, że nie może być odwrotu od Handlowej Charakterystyki Tabletek, Czopków Doodbytniczych i Zastrzyków (HCTCDiZ) jako zbrojnego ramienia porządkowania systemu, uszczelniania dziur oraz symbolu postępu w medycynie.

Nigdy na to nie pozwolimy, żebyście opierali się na wiedzy i doświadczeniu osobistym! Bo cóż znaczy jednostka wobec potęgi systemu i dostojeństwa Wysokiego Urzędu Cofania Medycyny Wstecz (WUCMW)?!

Tak samo nie może być powrotu do bezkarnego bazgrolenia na receptach, powstałego wskutek zapatrzenia się w podstępną ideę pewnej słynnej swego czasu rubryki. Jak ona się nazywała? Nabazgrol Receptę albo jakoś podobnie. Rozszyfrowaliśmy we współpracy z kolegium doradczym, na czele którego stanął Prezes Wszystkich Prezesów, prawdziwe oblicze tej rubryki. Otóż nawoływała ona lekarzy do niewyraźnego pisania recept przez pokazywanie, jak można to zrobić skutecznie. Na wniosek Prezesa Wszystkich Prezesów i jego komitetu doradczego w sprawach redakcyjnych rubrykę tę zdelowano i usunięto z prasowych łam. Tra ta ta tam… tra…lala…lam…

Zdelowano??? przejściowo niestety. Rubryka odrosła, hydra jedna! I to w jakiej postaci! Co ja mówię, odrosła? Rozrosła się do rozmiarów całej gazety, niestety. Może lepiej było pochopnie nie delować, żeby potem gorzko nie żałować – mruknął pod nosem mówca.

Przepisywacze i Przepisywaczki Tabletek, Czopków Doodbytniczych, Zastrzyków Podskórnych, Domięśniowych i Dożylnych!

Walka trwa na wszystkich frontach i wszystkich drogach podawania leków. Podjęte przez resort kroki służą zachowaniu podstawowych praw sarmalandzkiego pacjenta. Pacjent obcokrajowiec musi zadbać o siebie sam, bo on na nas nie głosuje w wyborach powszechnych. My z niego nic nie mamy. Koszty tylko. I tyle w temacie „pacjent obcokrajowiec”.

Wszystkie doniosłe reformy będą kontynuowane w warunkach ładu, rzeczowej dyskusji i dyscypliny finansowej. Odnosi się to również do reformy w zakresie przepisywania tabletek, czopków doodbytniczych i zastrzyków.

Nie chcę składać obietnic. Przed nami trudny okres. Po to, aby jutro mogło być lepiej, dziś trzeba uznać twarde realia, zrozumieć konieczność wyrzeczeń. Jedno chciałbym osiągnąć – spokój. Jest to podstawowy warunek, od którego zacząć się powinna lepsza przyszłość. Jesteśmy ministerstwem suwerennym. Z tego kryzysu musimy więc wyjść o własnych siłach. Własnymi rękami musimy odsunąć zagrożenie… W tym trudnym momencie zwracam się do naszych najlepszych sojuszników i prawdziwych przyjaciół:

Drodzy Przyjaciele z Bratnich Urzędów Batożenia Doktorów!

Bądźcie z nami ramię w ramię. Wielce sobie cenimy wasze zaufanie oraz stałą pomoc. Poufny sojusz z Prezesem Wszystkich Prezesów jest i pozostanie kamieniem węgielnym naszej racji stanu, gwarancją nienaruszalności granic budżetu. Sarmalandia jest i będzie trwałym ogniwem Układu Walecznego, niezawodnym członkiem społecznej wspólnoty narodów…

Rękę, która podniesie się na nasze reformy, odrąbiemy wraz ze stetoskopem! A jak to nie pomoże, to spacyfikujemy zastrzykiem uspokajającym podanym tępą strzykawką wielokrotnego użytku. Tak nam dopomóż, boże Hipokrycie, bo chyba w niego wierzycie, Drodzy Przyjaciele z Bratnich Urzędów Batożenia Doktorów!

– Qrde, co to za czasocofacz??? – wrzasnął nagle minister Bartolomeo Karriera-Nieuwierra na całe gardło. – Ratunku!!! Kto mię złośliwie podłożył ten tekst??? Natentychmiast rozpocząć poszukiwania! Natentychmiast!!!

Niestety nieznani sprawcy rozbiegli się we wszystkich kierunkach, jak to oni mają w zwyczaju. W dodatku rozbiegli się na jednej nóżce! I jak my ich teraz znajdziemy i pryncypialnie ukarzemy?

– Pani Wyborowa Wizerunkowa! Proszę natentychmiast stawić się do mojego gabinetu! Macie współwłasność w tej wpadce, szanowna pani! Odmaszerować mi i z nosem przy ziemi tropić złoczyńców!

– Tak jest, szefie – pisnęła pani Wyborowa Wizerunkowa i z poświęceniem rozbiegła się we wszystkich kierunkach…

Jak się niebawem okazało, przemówienie ministra Bartolomeo Karierra-Nieuwierra otworzyło wiele frontów walki o lepsze jutro sarmalandzkiego pacjenta. Bojowa atmosfera panująca w sektorze medycznym nasuwała skojarzenie z bitwą pod Wielką Górą, której rocznica zbliżała się wielkimi krokami. Liczne media postanowiły uczcić to ważne wydarzenie. Matylda została zaproszona do zaprzyjaźnionej stacji telewizyjnej pod nazwą TV Rewelacja. Bojowa atmosfera nie ominęła także użytkowników zgromadzonych na portalu www.penicylium3x800000j=2,4mln, którzy zagrzewając Matyldę do boju, pokrzykiwali do niej na forum.

– Walnij pięścią w stół i patrz, czy nożyce się odezwą! – wołali wirtualni, niestrudzeni wojownicy.

– Bracia i siostry w Asklepiosie, w studiu są szklane blaty. Nie mogę niszczyć mienia, pokaleczę się i więcej mnie nie zaproszą – zauważyła przytomnie Matylda.

– Załóż mokry podkoszulek i nikomu nie odpuszczaj, a najlepiej utytłaj się w kisielu i walcz do ostatniego pacnięcia! – wrzasnął jeden z rozgorączkowanych uczestników.

– Bracia i siostry w Asklepiosie, w studiu podają jedynie takie napoje jak woda czy kawa. Żelowatych nie mają. Jeśli utytłam się w domu w tym kisielu, to zanim dojadę do studia, wszystko zaschnie i nic z tego nie wyjdzie.

– Krzycz najgłośniej, jak potrafisz! – doradzali uczestnicy wirtualnych wieców protestacyjnych.

– Bracia i siostry w Asklepiosie, prowadząca program telewizyjny ma dobry słuch, a ja nie odczuwam potrzeby wydawania wrzasków podczas nagrania – zauważyła Matylda.

– Bądź niczym wulkan i wybuchaj co i raz, wyrzucając z siebie kłęby pary, lawy i popiołu – nawoływał na całe gardło @żuczek.kliniczny.

Biedaczysko wpadł na forum po całym dniu dreptania za swoją Profesoressą Dominessą. Nie dość że dreptał, przebierając nóżkami, to jeszcze musiał znosić krytyczne uwagi o jego wiedzy medycznej. Profesoressa co i raz podnosiła but i ustawiała go w pozycji „doszczętnie rozdepcz” tuż nad głową biednego @żuczka.klinicznego. Już go miała rozdeptać na placek i posłać na przemiał do hurtowni jogurtów, aby zasilił zasoby czerwieni koszenilowej, ale się w ostatniej chwili rozmyśliła. A gdzie ja znajdę takiego drugiego nieboraczka-potulniaczka? – pomyślała i cofnęła but. Sfrustrowany, cały drążący i rozdygotany uniósł nieśmiało wzrok, po raz pierwszy tego pamiętnego dnia. Wysunął czułki i wędrował nimi, nieśmiało, milimetr po milimetrze przesuwając spojrzenie wyżej i wyżej, śmielej i śmielej. Nikt nie protestował. Popieścił czułkami słodkie dołeczki po stronie bocznej i odważnie przeniósł się na stronę przyśrodkową. Jeszcze raz odważnie łypnął ku górze. Ciągle nikt nie protestował. Na samą myśl co mógłby jeszcze zrobić, aż krew się w nim zagotowała i skrzepła wewnątrznaczyniowo, jak to z krwią po zagotowaniu bywa. Cała żucza homeostaza w jednej chwili legła w gruzach. Szczęśliwie dla dalszego biegu wydarzeń w rozdygotanym ciałku @żuczka.klinicznego ruszyła naturalna kaskada antyzakrzepowa. Wszystkie przezbłonowe transporty jonowe słały zastępy cząsteczek do walki, aktywizowały białka i substancje humoralne. (Z)drożność krążenia powracała. Ha, skoro tak, można ruszyć na dalszą eksplorację terenu – pomyślał i jął ponownie przebierać nóżkami i czułkami. Ciągle nikt nie protestował. Boże, czy to oznacza, że mogę posunąć się dalej? I jeszcze dalej? Aż do… – serce @żuczka.klinicznego łomotało jak szalone. Milimetr ku górze, dwa. Czułki eksplorowały. A może tak poeksploruję drugą stronę? E, tam za daleko! Trzymam się raz obranej trasy.

Czułki dotarły do tej falującej rozdygotanej gęstwiny i zanurzyły się w bezkresie rozkoszy. Boże, ileż tu słodkich wariantów do przebierania niestrudzonymi czułkami! I to wszystko jest dla mnie dostępne? Mogę hasać, śmigać, wspinać się i spadać w dół ze szczytu w niekończącym się bezmiarze zatracenia nie-do-zapomnienia???

– Ratunku!!! Rozdepcz mnie! – jęknął, tonąc bez reszty w otchłani różowości.

Tonął, spadał, zapadał się w nicość bez końca… Po jakimś czasie jego siły wyczerpały się, nadeszło opamiętanie. Wygrzebał się nieborak z różowych zakamarków rozkoszy i doszedłszy trochę do siebie, jął rozmyślać nad swą przyszłością. Po gruntownym namyśle uznał, że będzie ćwiczył krok defiladowy czułkami na podmokłym gruncie. Chciał wyrosnąć na wielkie Żuczysko, Skarabeusza Egipskiego. – Raz, dwa, lewa! Raz, dwa, lewa! Pełźnie sobie Żuczek i piosenkę śpiewa – zaintonował wesoło. Rozmyślał nad ponowną eksploracją terenu rozkoszy. Ileż tam było tego wszystkiego dobrego! I fałdki, i zagłębienia, i zapachy przecudne nie-do-zapomnienia. I to wszystko w zasięgu czułków, jego czułków

Do tej pory jeszcze nigdy w całym życiu nie zdarzyło mu się coś tak porywającego. Należał wprawdzie do dużej rodziny Chrząszczy Sarmalandzkich, ale wszystkie oznaki zachowania wskazywały, że był on z podgrupy Jelonkowatych (Lucanidae), których los z definicji nie jest ciekawy. Niektórzy badacze sugerowali, że jest on być może z podgrupy Pędrusiowatych (Apionidae), inaczej mówiąc, że jest zwyczajnym pędrakiem.

Nie brzmiało to dobrze! Choć rozważania miały niby to charakter naukowy, w końcu był klinicystą że ho-ho, a może jeszcze więcej, i naukowe podejście cenił z definicji, to była w tych rozważaniach jakaś minimalistyczna sugestia. A do tego Profesoressa Dominessa ciągle miała go za Zgniotkowatego (Cucujiadae), podczas gdy on czuł się dumnym potomkiem Żukowatych (Scarabeidae). Wprawdzie zaliczył kiedyś romans z Biedronką Dwukropką, ale co to był za romans wobec oceanu rozkoszy, jaki go pochłonął podczas ostatniej wędrówki na szczyty!

@mimax2/Krystyna Knypl