Lekarz Przyszłości – rozdział 36 :Pióra i pióropusze

Poprzedni rozdział

Część 4.Diagnoza:gorączka złota

Rozdział 36. Pióra i pióropusze

Na kolejnej naradzie badaczy zaangażowanych w program BAT Study głównymi dyskutantami byli profesorowie Mark Lenton i Graham Bohner. Skoro jest to HVR, czyli bardzo zmienny region, to może na niego zadziałać wszystko i wywołać każdą zmianę – zauważył profesor Mark Lenton, analizujący część statystyczną wyników. – Może zdarzyć się absolutnie wszystko – podkreślił dobitnie.

– No tak, oczywiście, wszystko może zadziałać – zgodził się profesor Graham Bohner. – Ale w jakiej kolejności analizować potencjalne przyczyny? Musimy chyba zrobić listę wszystkich czynników mogących oddziaływać na organizm człowieka, powodować mutacje, zmiany.

– Chyba trzeba zacząć od chwili narodzin, a właściwie nawet od przebiegu ciąży – stwierdził Lenton. – Ale czy to jest realne, aby wszystko ustalić, zgromadzić i przeanalizować? – zastanawiał się.

– Pierwsze pokolenie Ameerland Medicine Study zaczęto badać przed prawie pięćdziesięciu laty – przypomniał Bohner. – A tymczasem stwierdziliśmy, że najwięcej wariantów połączeń tyrozyny z retikulum endoplazmatycznym (tyrosine conected to endoplasmatic reticulum, czyli TCER) występuje w drugim pokoleniu. Dlaczego tak się dzieje? Musimy szczegółowo sprawdzić częstość występowania polimorfizmu typu TCER w poszczególnych pokoleniach.

Podzielono analizowanych na poszczególne pokolenia i rozpoczęło się żmudne przeczesywanie i typowanie czynników sprawczych. Porównywanie wyników trwało i trwało bez końca.

Mimo wytężonej pracy na wszystkich frontach walki refundacyjnej i dobrych jej efektach trzeba było szukać nowych rozwiązań. U schyłku lata redakcja „Modnych Diagnoz” dostała poufnego nijusa, że ustawodawca Sarmalandii zamierza unowocześnić przepisy dotyczące wypisywania recept. Zmiany miały być procedowane późną nocą, zgodnie z najnowszymi obyczajami w sferach ustawodawczych.

Przyodziawszy swój maskujący strój moro, Matylda udała się w krzaki okołoministerialne i zmyślnie się w nich zakonspirowała z czułym mikrofonem kierunkowym. Po godzinie oczekiwania usłyszała w słuchawkach, że sprawę na poziomie ustawodawczym szybko przegłosowano i skierowano do opracowania przepisów wykonawczych w Ministerstwie Wszystkich Pacjentów. Szybko więc zmieniła miejsce nasłuchu, aby być na bieżąco. Mimo późnej pory w gabinecie ministra paliło się światło. Dzięki nowoczesnemu wyposażeniu dziennikarskiemu wzmocnionemu o część do nagrywania udało się jej utrwalić doniosłe słowa. Oto one:

– Dotychczasowa samowola w pisaniu recept nie jest możliwa do dalszego tolerowania w państwie prawa! Bazgroli sobie taki konował jeden z drugim, co mu do głowy przyjdzie, nie bacząc na stan budżetu Sarmalandii i dostarczając jedynie materiałów źródłowych do rubryki Nabazgrol Receptę. Pozbawimy ich wszystkich możliwości bezmyślnego marnotrawienia budżetu, który przecież może być przez władzę spożytkowany o wiele trafniej! Powołuję zespół roboczy do rozwiązania tego problemu. Przewodniczącym będę ja. Na Prezesa Wszystkich Prezesów liczyć nie mogę, co dobitnie wykazały nieudolne próby zdelowania rubryki Nabazgrol Receptę. A o pani Wyborowej Wizerunkowej to już lepiej nie mówić. Jaki ja mam wizerunek w mediach, choćby w takich „Modnych Diagnozach”?. Za miesiąc omówimy szczegóły dalszego działania – oznajmił minister.

Badania w ramach programu BAT Study przeciągały się i przeciągały. Po analizie obecnego pokolenia trzeba było sięgnąć do danych rodziców i dziadków. Wyodrębniono grupę osób z największym sprzężeniem fenyloalaniny z retikulum endoplazmatycznym i rozpoczęto sprawdzanie stanu zdrowia wstecznych pokoleń.

Kolejne dni przynosiły i nadzieję, i zwątpienie. Zdawało się, że rozwiązanie problemu jest tuż, tuż… Okazywało się, że starsi przedstawiciele analizowanej grupy cierpieli na zaawansowane stany splątania, ciężką depresję, mieli problemy z pamięcią. Dla odmiany dzieci były opóźnione w rozwoju, miały problemy ze wzrostem, brakiem energii, marnym apetytem i niedokrwistością. Spośród różnych obszarów będących możliwą przyczyną tego wszystkiego najbardziej prawdopodobna wydawała się dieta. Czyżby ci ludzie nie jedli mięsa, serów, ryb? Wydawało się to bez sensu, przynajmniej gdy spoglądało się na ich sylwetki. Kolejna runda badań wykazała jednak, że spożycie produktów dostarczających fenyloalaniny było na w miarę przyzwoitym poziomie. Gdzie więc przyczyna? Wszystko to było nie lada zagadką dla badaczy pracujących nad problemem polimorfizmu TCER.

Tymczasem po nocnej naradzie ministerialnej wzięto się ostro do pracy. Kolejny zespół powołany do spraw refundologii ustalił, że konieczne są dwa kierunki działania. Odwieczna formuła „trzy razy jedna tabletka, chyba że lekarz zleci inaczej” daje lekarzowi niewytłumaczalne dla władzy możliwości decydowania o tym, jak leczyć chorego. Tego nie da się dłużej znosić, bo jak każdemu wiadomo, jedynie władza Sarmalandii ma prawo decydować o wszystkim! Nie po to została wybrana, żeby siedzieć cicho w kącie i przytakiwać: „tak, tak, trzy razy jedna tabletka”. Zarysowano więc szeroki front działań mających na celu pozbawienie doktorów tych jakże nadmiernych uprawnień i niczym nieuzasadnionej samowoli, która kończy się jak zawsze wydawaniem pieniędzy, a te przecież władza potrafi wydać o wiele lepiej i trafniej. Na kolejnej naradzie w Ministerstwie Wszystkich Pacjentów po godzinach burzliwej dyskusji ktoś zauważył:

– A może by tym konowałom zrobić koło pióra, to przestaną się pysznić. Taką metodę sprawdzono w niejednym boju!

Gdy tylko minister Bartolomeo Karierra-Nieuwierra usłyszał tę sugestię, zawołał gromkim głosem na cały gabinet:

– Pióra, pióra, dobra myśl, a właściwie dlaczego by nie wprowadzić przepisu nakazującego pisać recepty piórem gęsim? Taki konował chciałby pisać na komputerze albo przenośnym tablecie, a eleganckie tablety należą się do pracy tylko nam, ministrom oraz posłom! My stanowimy prawo i to nie jest zabawą! Pióro gęsie jest też przenośne i niech sobie konowały noszą choćby całe pióropusze. Lekkie są, to nie będą narzekać, że ciężko im chodzić na wizyty domowe.

Pomysł szybko przegłosowano i przyznano sobie premie w maksymalnej wysokości.

Po zakończeniu prac administracyjnych ogłoszono nowe rozporządzenie w sprawie zasad pisania recept w Sarmalandii. Na specjalnej konferencji prasowej, gdy tylko ucichły dźwięki sygnału z wieży Wariackiej, minister wszystkich pacjentów zwrócił się z mównicy do „My, narodu” za pośrednictwem prasy, radia i telewizji To-Nie-Ten.

Rodacy i Rodaczki!

Zjadacze Tabletek Refundowanych i Nierefundowanych

oraz Wy, marnotrawni Przepisywacze i Przepisywaczki!

Zmuszony jestem obwieścić z całą mocą, że od jutra wprowadzamy rozporządzenie, w wyniku którego za prawidłowo wypisaną receptę uznaje się jedynie receptę pisaną gęsim piórem. Wycofuje się z obiegu wszystkie długopisy i kieruje te rzeczowe dowody korupcji uprawianej przez Bad Pharmę do Muzeum Długopisu lub do prokuratury, jeżeli w sprawie pochodzenia jakiegoś długopisu toczy się śledztwo.

Zezwala się na dokończenie pisania nazwy leku długopisem trzymanym w dłoni w chwili wejścia rozporządzenia w życie i ani słowa więcej. Ostrze pióra musi mieć szerokość nieprzekraczającą dwa milimetry, słowa napisane cieńszą lub grubszą kreską będą uznawane za nieprawidłowe, a recepty – za dowody wyłudzenia nienależnych funduszy publicznych przez wystawiających te czeki.

Lekarzy, którzy będą uchylać się od pisania recept gęsim piórem, skierujemy na bezkresne stepy odległego kontynentu. Specjalna delegacja Ministerstwa Wszystkich Pacjentów otrzymuje delegację służbową do Azestrii oraz zlecenie rozpoznania tematu: Ilu doktorów można pomieścić na jednym kilometrze kwadratowym tamtejszego stepu. Zobowiązujemy ją jednocześnie do rozpoznania sprawy wyżywienia osadzonych oraz rozpoznania perspektywy założenia plantacji brukwi na wspomnianych stepach. Prosimy też członków delegacji o zdobycie miejscowych przepisów na kilka sałatek z tych pożywnych warzyw.

Po wygłoszeniu przemówienia minister Bartolomeo Karierra-Nieuwierra udał się do zacisznego gabinetu, aby uzupełnić niedobory kalorii drinkami energetyzującymi. Sącząc kolejną puszkę, a nie kieliszek, jak skłonni byli podejrzewać niektórzy nieprzychylni mu obywatele Sarmalandii, napawał się wizją skoszarowanych na bezkresnych stepach Azestrii absolwentów tej samej uczelni.

Mimo szeroko zakrojonych działań zaradczych podejmowanych przez Ministerstwo Wszystkich Pacjentów w Sarmalandii zbierały się ciemne chmury, narastały, z czasem zmieniając się w przedburzowe kłębowisko. Groza wisiała w powietrzu…

Do stolicy kraju Sarmawy zaczęli się zjeżdżać manifestanci i jak to mają w swym zwyczaju, uformowali awanturniczy pochód, aby protestować przeciwko nowym regulacjom na rynku leków refundowanych. Niektórzy uczestnicy pochodu nieśli hasła i rysunki o społecznie obraźliwej treści oraz wymowie. Zapytani wprost, co na rysunku przedstawia ów gest ręki zgiętej w stawie łokciowym, odpowiadali, że to portret gosposi w ich rezydencji, która poprosiła swego chlebodawcę o pomiar ciśnienia przed wyjazdem na manifę do stolicy.

Władza wybrana w demokratycznych wyborach, doceniając rolę, jaką mogą doktorzy odegrać w dopięciu budżetu, wysłała komitet powitalny ze specjalnie szkolonymi psami, aby mogły ładnie okazywać radość na widok przybywających.

Nie od dziś wiadomo, jak ta cała Bad Pharma gości doktorów! Tym razem przeszła samą siebie! Podczas manify oferowano doktorom w ruchomych punktach dogadzania ich podniebieniom dania gorące oraz napoje. Oferowano też odprasowanie odzieży po zakwaterowaniu się w hotelach *****, posprzątanie pokoju po zakończeniu konferencji oraz sponsorowaną rozpustę w środku miasta. Czego ta Bad Pharma nie wymyśli!

Ponieważ Matylda Przekora gdzieś się chwilowo zawieruszyła, redakcja „Modnych Diagnoz” wynajęła do obsługi tej uroczystości reportera radia SMOK FM. Poniżej zamieszczamy jego relację z konferencji prasowej.

Reporter SMOK FM: Zwracam się do pani Janny Przechery, nieustraszonej i nieugiętej w walce z korupcją: – Co pani o tym proteście sądzi?

Szeryfini Janna Przechera: – To nie jest żadna manifestacja antyrządowa. To tylko grupy nieodpowiedzialnych wichrzycieli przyjechały na konferencję sponsorowaną przez Bad Pharmę, żeby nachapać się długopisów, ot co! To nie jest żadna manifa ani protest. Oni po prostu idą do hotelu, aby się zakwaterować na konferencję, ot co!

Reporter SMOK FM: – A co pani powie, pani Bronisławo, na ten temat?

Krytyczka literacka Bronisława Fuka: – A fuj! Fuj, fuj! Doktorzy moralnie stoją marnie, że przytoczę tu słowa piosenki śpiewanej przez panią Makrelę, co więcej, kompletnie nie mają w sobie etosu wykonywanego zawodu, empatii i etyki! W literaturze tego się nie spotyka, nigdy! A w życiu to ja nie wiem.

Reporter SMOK FM: – Pani Broniu, teraz mówi się blergh, a nie fuj! Nie nadąża pani za trendami językowymi współczesnego człowieka wielkiego miasta.

Krytyczka literacka: – Nie bądź pan taki… taki… fuj! fuuj…

Reporter SMOK FM: – No dobra, nie będę, a co powie dostojny gość, pani Amelia Aurelia Boska?

Ministra Boska: – Ale osochodzi, bo ja nic nie rozumie, a ussstawę czytałam jest bossska, jak ja! Gdy już władzy ustawodawczej udało się wprowadzić dla dobra sarmalandzkiego pacjenta niezwykle potrzebną i przez wszystkich oczekiwaną refustawę, nieodpowiedzialne grupki wichrzycieli spod znaku Czerwonej Pieczątki, z tą ohydną informacją „Refundacja do decyzji Narodowego Brata Płatnika”, wywołały nową kolejną agresywną awanturę w środku miasta! Opuścili swoich pacjentów, którym ślubowali nieść pomoc w każdej sytuacji. A o okazywaniu empatii to już kompletnie zapomnieli, a przysięgali, tra-lal-lali. I jeszcze etyki nie mają za reala sarmalandzkiego, za… już sama nie wiem za co. Może za reala ameerlandzkiego to mają, zresztą już sama nie wiem – jęknęła Amelia Aurelia Boska.

Reporter SMOK FM: – Czy to prawda, że gdy nieodpowiedzialne grupy wichrzycieli awanturowały się w środku miasta, na miękkim poboczu zasłabła pewna staruszka, której pomocy udzieliła przejeżdżająca tą trasą przypadkiem pani ministra Ewa Odrana-Zatroskana? Ooo, zdaje się, że to właśnie ta starsza pani, która zasłabła!!!

Staruszka: – Gdzie jest ta pani, co mi obiecywała 50 reali za to, że poleżę na poboczu i pojęczę przez godzinę?

Rzeczniczka prasowa pani ministry teatralnym szeptem: – Spie…j, babo, pókim dobra! – Głośno do dziennikarzy: – Potwierdzam, że taka interwencja miała miejsce. – A następnie do staruszki: – Pani, zdaje się, szuka drzwi wyjściowych. Straż! Proszę pani starszej pomóc wyjść na świeże powietrze!

Reporter Radia Sarmalandia: – A kto to był ten przystojny mężczyzna, który pomagał pani ministrze wsiąść do rządowej limuzyny? Dowiedzieliśmy się, że szefowa pani ma podobno narzeczonego, czy to prawda???

Rzecznik prasowy ministry: – Każdemu wolno kochać, to miłości prawo. Proszę o następne pytanie. ;))

Reporter Radia Sarmalandia: – A jak ma na imię narzeczony pani ministry, który pomagał jej wsiąść do limuzyny? Prosimy chociaż o pierwszą literę, jeżeli nie może pan podać całego imienia.

Rzecznik prasowy ministry: – Y… Yo…

Reporter: – Ten Y to pierwsza litera imienia czy dźwięk wydobywający się z gardła towarzyszący namysłowi, panie rzeczniku?

Rzecznik prasowy ministra: – Wszystko co miałem do powiedzenia w tej sprawie, powiedziałem.

Tymczasem dr Odrana-Zatroskana, coraz piękniej ubrana, oddawała się zadumie i kontemplacji, nie raz i nie dwa wzdychając: Ileż dobrego zrobiłam dla sarmalandzkiego pacjenta, tego nie wie nikt!

Zatapianie się w marzeniach, wspomnieniach i rozmyślaniach o swych dobrych uczynkach na rzecz sarmalandzkich pacjentów było jej ulubionym sposobem relaksowania się.

@mimax2 / Krystyna Knypl