Kaczka dziennikarska – rozdział 7: Moje wiersze

Poprzedni rozdział

Następny rozdział

Rozdział 7: Moje wiersze

Ilustrują on relacje z medycyną, są w nich refleksje natury ogólnej, a także są wiersze dedykowane moim wnukom.

Fotografuję Paryż

Zmierzch południa

Przyjmuję na przechowanie ludzkie lęki

Smugą cienia podążające za mną,

Nie dające się oswoić ani pomniejszyć.

Zwalczam polimorficzny gen służebności,

Nienaturalnie wybujały i patologiczny

Wyhodowany na zbyt częste okazje.

Zdrowy egoizm skrywam chorobliwie,

Chowam go przed światem ze wstydem,

Niczym łokcie z przetartym ubraniem.

Odczepiam cień na krótką chwilę,

Jedynie w samo południe.

Niczym samotny rewolwerowiec,

Idę pustą drogą wypatrując

Kto skrywa się za zamkniętymi oknami.

Nie możesz chybić!- wołają zza zasłon.

Banalne rady z wyprzedaży idei.

Która potrwa nie dalej niż do jutra.

Mijają lata i następuje zmian punktu widzenia i lekarz można napisać wiersz, a nawet drugi, trzeci, kolejny…

Spokojny dystans do medycyny

Spokojny dystans do medycyny

Nie tworzy się w ciągu jednej godziny.

Wolno narasta przez długie lata,

Niepokój z tysiącem wahań się splata,

Lecz gdy nadejdzie ta piękna chwila…

Życie lekarza wszystko umila.

Wszystkie znamienne super wyniki,

Teksty uczone i p (<0,005) statystyki

Nie robią na mnie żadnego wrażenia.

Spoglądam nań rzadko i od niechcenia,

Wszystko mi wolno i nic nie muszę.

Ot! czasem się wierszyk napisać skuszę.

Na pożegnanie

Ulokowałam jeden  dzień

Na mapie zapomnienia

Będę wspominać go bez słów

I tylko od niechcenia

Ulokowałam  drugi dzień,

Na mapie zapomnienia

Będę wspominać go bez słów

I tak to nic nie zmienia.

Najczulsza niegdyś myśl,

Nie sprowokuje nigdy złości,

Zmartwienie, smutek ani gniew

W spokojnym sercu nie zagości,

Wymażę chwile, słowa, łzy,

Zabliźnię wszystkie swoje rany

Zapomnę każdy zbędny gest,

W odruchu  przywołany,

Prąd wspomnień porwał wiele dni,

Wprost nie do policzenia,

Przeszłości mówię ci: bądź zdrowa

Do widzenia!

***

Jest to najdłuższe pożegnanie jakie sobie przypominam, no ale cóż nie od dziś wiadomo, że pożegnania są trudne…

Na samą myśl o trwałym pożegnaniu z czymś dla nas ważnym ogarnia człowieka mroczny nastrój jak ten który panował w pewnym hotelu w Amsterdamie. Projektant zaplanował, że wszystko we wnętrzach będzie czarne. Blergh!

Gdy lekarz pożegna się z medycyną to może pisać wiersze, pod warunkiem, że będzie go odwiedzać Wena Twórcza. Jak ona wygląda ta cała Wena?

Poszła Wena do doktora…

Choć nie była bardzo chora,

Chciała tylko ponarzekać,

Się przebadać, podociekać,

Co się jej należy – Wenie,

Kiedy znajdzie się na scenie.

Z gruntu słabo jest obyta

Z pompą, blichtrem i paradą.

Trudno mówić jej ze swadą,

Wściekłe męczą ją migreny,

W okolicach każdej sceny.

Co ma robić biedna Wena?

Czy ma wołać pogotowie?

Czy na dyżur pobiec szybko?

Lub się spotkać z złotą rybką

I życzenia wyrzec szybko.

Lekarz się na nogach słania

Co mi z Weny przyjmowania?

Jakie zrobić jej badania?

Więc wiązaną rzecze mową

Wolno cedząc każde słowo.

Pragnę pani wyznać jeno,

Że nie łatwo z panią, Weno,

Mieć romansik lub spotkanie,

Kiedy wszystko jest nietanie.

Cnotą zaś jest oszczędzanie.

Wraca Wena więc do głowy,

A tam czeka temat nowy.

Czy ktoś Wenę refunduje?

Czy to w ogóle się opłaca?

Czy lekarska to jest praca?

I wyznała Wena  z  mocą,

Lekarzowi szeptem, nocą,

Werdykt krótki, ostateczny,

Może nawet zgoła wieczny:

ŚWIATŁO FLESZY WENĘ PESZY.

Gdy lekarz ów pożegna się z medycyną i przywita z dziennikarstwem, jest z nim za pan brat, dostanie zlecenie na napisanie relacji z kongresu European Society of Cardiology w Amsterdamie, pojedzie tam, to nagle okaże się, że to całe pożegnanie było tylko jedną z wielu prób generalnych. Tak, tak konieczność ratowania pacjenta z napadem drgawek przebiegających z zaburzeniami oddychania w środku nocy na amsterdamskiej ulicy przypomni mu, że NO WAY… nie ma pożegnań z medycyną!

Nie zawsze trafiają się lekarzowi egzotyczne podróże, częściej bywa w Biedronce niż w Arizonie, co też może sprzyjać Wenie.

Poranek w Biedronce

Gdy dziś hasam po Biedronce,

Czuję się jak kwiat na łące!

Zaraz obok jest piekarnia…

Shopoholizm mnie ogarnia!

Konsumpcjonizm atakuje,

Wszędzie chodzę i kupuję,

Całkiem głupie, zbędne rzeczy,

Aż mój portfel cienko skrzeczy!

Co dzieje się jeżeli lekarz nie może pożegnać się skutecznie z medycyną? Wtedy może sobie ponarzekać wierszem i wyznać, że:

Nie kocham moich snów,

W których ciągle leczę ludzi.

Skutecznie każdy z nich,

Mój lekarski zapał studzi.

Pomylone diagnozy, leki zawsze nie trafione,

To są moje koszmary po wielokroć śnione.

Ileż lat można być na niekończącym się dyżurze?

Czy emerytury od tych snów się wreszcie dosłużę?

Sny lekarza to odrębny temat – nie tylko  medycyna wkrada się w ich treść, ale także inne tematy.

Między jawą a snem

Obcy ludzie wchodzą we śnie do mojego domu,

„Wszyscy muszą mieć równy dostęp do wszystkiego!”

Takie hasło mają na sztandarach w moich sennych marach.

I nic tobie do tego, że to twój dom! Nie godzisz się?

To pójdziesz na złom!

Akceptuj, przyzwalaj! Dawaj nam wszystko od początku,

Oddalaj się szybkim krokiem od zdrowego rozsądku!

Tylko my mamy rację, tylko nam się wszystko należy!

Opanujemy umysły dorosłych, dzieci i młodzieży!

Darujcie sobie te akcje chciwej i bezczelnej propagandy!

Przegoniłam z mego życia różne cwane bandy,

Agitatorów podłych i cynicznych manipulatorów.

Mój dom nie jest waszym domem i nigdy nim nie będzie.

Zapamiętajcie sobie to na zawsze i pamiętajcie wszędzie.

Nie od dziś bowiem wiadomo, że różne podstępne ideologie to po prostu trojan horse!

Dyżury, nieprzespane noce i lekarz zamienia się w pacjenta.. I na bazie obserwacji o zdrowiu lekarzy powstał wiersz :

Schorowany jak lekarz

Elektryka prąd nie tyka,

A lekarza to się zdarza.

Że choroba grzmotnie w łeb,

Gdy on żyje niczym kiep!

Człowiek odpięty od komputera

Człowiek odpięty od komputera

Jest tworem dwuwymiarowym,

Nawet nie wie co może robić,

W swym życiu nie-ekranowym.

Spogląda na świat realny,

Bez tych magicznych odcieni,

Dotyka też błędnym wzrokiem

Przybyłych z innej przestrzeni.

Obsługa nie zalogowanych

Na naszym forum – czy wiecie?

na szczęście jest niemożliwa

jesteśmy w innym świecie.

Nie zawsze tak dobrze dzieje się, że piszącego lekarza odwiedza jedynie Wena Twórcza, czasem do drzwi jego gabinetu zapuka Bzdura. prawdę powiedziawszy współcześnie to owa pani Bzdura puka do drzwi gabinetu każdego dnia, a jak się nie dostanie do lekarza to pędzi na SOR. Takie czasy..

Poszła Bzdura do doktora…

Choć nie była bardzo chora,

Chciała tylko ponarzekać,

Się przebadać, podociekać,

Co się jej należy – Bzdurze,

Kiedy cienko śpiewa w chórze.

Z gruntu słabo jest obyta

Z sensem, blichtrem i ogładą.

Trudno mówić jej ze swadą,

Wściekłe męczą ją migreny,

W okolicach każdej sceny.

Co ma robić biedna Bzdura?

Czy ma wołać pogotowie?

Czy na dyżur pobiec szybko?

Lub się spotkać z złotą rybką

I życzenia wyrzec szybko.

Lekarz się na nogach słania

Co mi z Bzdury przyjmowania?

Jakie zrobić jej badania?

Więc wiązaną rzecze mową

Wolno cedząc każde słowo.

Pragnę pani wyznać jeno,

Że nie łatwo  panią Bzduro,

Jest porównać z każdą górą,

Bowiem z zestawieniu z Weną

Winna pani być pod sceną.

Wraca Bzdura więc do głowy,

A tam czeka temat nowy.

Czy ktoś Bzdurę refunduje?

Czy to w ogóle się opłaca?

Czy lekarska to jest praca?

Wyznał lekarz Bzdurze  z  mocą,

Potajemnie, szeptem, nocą,

Werdykt krótki, ostateczny,

Może nawet zgoła wieczny:

ŚWIATŁO FLESZY BZDURĘ CIESZY ; )

Co jest wewnątrz? Oto jest pytanie

Gdy to wszystko lekarza wkurzy postanawia udać się na emigrację.

Poetycka emigracja

Bilet na emigrację do odległej krainy

Która słynie z obfitości wszystkich liter.

Nie ma w niej pięknych krajobrazów

Jedynie słowa ułożone warstwami.

Czy niecierpliwią się na spotkanie

Z ręką która je wyszuka i odkurzy?

Czy w swej dziwnej wyniosłości

leżą raczej obojętnie i spokojnie?

Bywa, że czekam na nie latami,

Choć dokładnie nie wiem jak długo,

Przyjdzie mi czekać niecierpliwie,

Mam jednak pewność, że nadejdą.

Można wtedy spacerować po Lasku Bulońskim i  napisać o tym wiersz

Jesień

Zaskoczone liście przycupnęły na gałęziach,

Zima nadciągnęła w nadzwyczajnym pośpiechu

Nie znanym ani ludziom ani drzewom.

Ktoś zapomniał wystawić liście na sprzedaż,

Opadające liście są dziś w promocji!

Uchroń choć jeden listek przed upadkiem,

Możesz zabrać nawet dwie garście na kredyt.

Wystarczy, że spłacisz następnej jesieni,

Na dogodnych warunkach do rozmyślań.

Lasek Buloński

Dobra pamięć

Zawsze pamiętają o cudzym powołaniu,

O własnych tabletkach niekoniecznie.

To jasne, że będą żyli długo,

A może nawet wiecznie.

No chyba, że doktor się pomyli.

Bo oni niekoniecznie.

Przed podróżą

Nadałam wielką walizkę na taśmę,

Aby umknąć z pułapki codzienności,

I horyzont oswajam z zapałem.

Płynnie odrywam się od ziemi,

Dzięki boskiemu prawu fizyki,

Że na ciężar ludzkich doświadczeń

Nie działa ziemskie przyciąganie.

Każdą ma podróż pobłogosław Panie….

Przez długi czas moja ulubiona fotografia z zagadką – czy jest to powitanie czy pożegnanie?

Nerw kulszowy

Duży i długi zawiadowca każdej nogi

Rządzi bezwzględnie i niepodzielnie.

Z niego odchodzą wszystkie gałązki

I żadna nie jest obcym przybyszem.

Nie ma ani jednego dzieła przypadku

Jeżeli chcesz posuwać się do przodu.

Musisz się poddać jego władzy,

Nogi to zrozumiały z łatwością.

Dlaczego głowie idzie tak opornie?

Wysyła impulsy na nieprzetarte szlaki,

Z których pojedyncze przekształcą się w

myśl znajdującą swe przeznaczenie.

Czy zdąży znaleźć skoro minął termin?

Nie traci nadziei, że trafi do celu

Z miliona posłanych nieznanym odbiorcom.

Maja szanse w każdą środę wieczorem.

Gdy wskazówki koła fortuny nieuchronnie

Zbliżają się do liczb szczęśliwych.

Posłuszne nerwom nogi pobiegną

Na spotkanie z przeznaczeniem.

Pytasz czy trudno pisać wiersze

Pytasz czy trudno jest pisać wiersze?

Nie ma nic prostszego pod słońcem,

Wystarczy zebrać rozbiegane myśli,

Czasem poszperać trochę w słowach,

Zważyć zamysły, ustalić proporcje, intencje.

A ciąg dalszy należy do innych ludzi.

Ogłoszenie

Szukam idei nie mających żadnej ceny,

Rzeczy nie wystawionych na sprzedaż,

Herosa, który pokona kręcące wiatraki,

Szukam tego czego podobno nie ma.

Nie przeszkadza mi cudza świadomość

O bezsensie moich żmudnych poszukiwań.

Może okazać się, że miałam jednak rację.

Nic nie jest przesądzone ostatecznie

Dopóki nie ma racji danych na wieczność.

Luka w edukacji

Osobiste spotkanie z sensacją jest bolesne,

Odkrywają ze zdumieniem jej zawodowi łowcy.

To nie jest to samo mówią zaskoczeni,

Mój własny ból i opisany na szpaltach.

Bolesna nauka jest możliwa zawsze,

Trzeba tylko czasem zamienić się na role.

Niestety nie uczą tego w ani jednej szkole.

Odpowiedź na pytanie

Dlaczego jestem codziennością,

Krótka sprzeczką, listem nie odpisanym,

Dawnym adresem zapomnianym,

Trudną sprawą odłożoną na jutro,

Zniechęceniem, obojętnością,

Nie ma mnie czy już nie chcę?

Znam odpowiedź na to pytanie:

Tak smakuje przemijanie.

Bilans sensu

Zużywają mało tlenu i elektryczności,

Jednak rachunki płacą wysokie,

Choć nadsyłane są bez koperty,

Stan konta otoczony jest tajemnicą.

Mają zwyczaj pożywiać się wolnością,

Na ogół w niewielkich dawkach,

Jednak koniecznie trzy razy dziennie,

Nigdy z przepisu lekarza,

Raczej z wewnętrznej potrzeby.

Drobnych ran już nawet nie liczą, ale

Blizny skrupulatnie mierzą w centymetrach.

Oczywiście nie podając wyników bilansu.

Bo być może wolność jest pozbawiona sensu?

Wakacyjna przygoda

W Szarm-el-szejk Ziuta

Nie mogła włożyć buta,

Bo została pokłuta,

Przez jednego gada,

Co na dnie morskim siada.

Alfabetyczny wiersz dla wnucząt

A –  to pierwsza jest z literek

nikt nie skoczy jej przed szereg.

***

B–  wypina ładne brzuszki,

wiedzą o tym już kaczuszki

***

C  – cytrynki przypomina

że się kwaśna robi mina.

***

D – domowe ma znaczenie,

wiedzą o tym wszystkie lenie.

***

E – jak Ewa każdy powie,

bardzo ważne co ma w głowie.

***

F – fantazją trochę trąci

i w literkach wszystko mąci.

***

G to zawijas trochę trudny,

ale przez to nie jest nudny.

***

H  to z Henia inicjału

nauczymy się pomału.

***

I się przez to w głowie mąci.

chyba że się nikt nie wtrąci

***

J – też łatwo rozpoznamy

by pochwałę dostać Mamy

***

K konkretną jest literą

żadna babcia nie jest sknerą

***

L lubimy wszyscy za to

że przypomnieć może lato.

***

Ł to łatwa jest litera

zawijasy też zawiera.

***

M jest zawsze w słowie mama

wszystko Helcia robi sama.

***

N naprawdę ma trzy kreski

wiedza o tym nawet pieski.

***

O otwiera się szeroko

jak wyspane dobrze oko.

***

P pomału przypomina

kogoś komu zrzedła mina.

***

R to  trudna jest litera

bardzo język poniewiera.

***

S dla śmiechu całkiem łatwa

wie już o tym szkolna dziatwa.

***

T już nie wiem jak zrymować

trzeba będzie kombinować.

***

U jak uszy odmrożone

bo bez czapki wychłodzone.

***

W to koniec jest już bliski

trzeba zajrzeć więc do miski.

***

X – równania znaki to znany

bywa czasem zapomniany.

Y lubi zgrywać Greka

A tu szybko czas ucieka.

Z zwiastuje koniec szybki

Moje śliczne złote rybki!

Wiersz o małych dzieciach

Małe dzieci mają wielkie uczucia,

Płaczą nad mlekiem do wypicia

I pluszowym misiem na wystawie.

Ojcem spieszącym się do pracy,

Przytulone do wychodzącej nogi.

Gdy zapłaczą  nad rozlanym mlekiem.

Odetchnę z ulgą, że  dorosły.

Poetę odwiedza jego Muza, a poetkę kto??? Muz!!!

Mój Ty Muzie ukochany,

Gdy przyłożę Cię do rany,

Wpadam w zachwyt niesłychany.

Lata płyną i mijają,

A mnie zmarszczki nie tykają.

Haiku ( 俳句) z inspiracji EH

Wieczorny, spokojny zmierzch

Niespodziewanie przerwały pytania:

Kto właściwie inspiruje cię do pisania?

Czy także ten brodaty facet,

z którym codziennie jadasz śniadania? 

I zostawiasz mu swój talerz do pozmywania?

Wiersz

Wiersz powstaje z tęsknoty,

Niewidocznej niezgody,

Niewypowiedzianego bólu,

Bezsilnej wściekłości, namysłu,

Rozsmakowanej samotności,

Zasłuchania w muzyce,

Słów zatrzymanych w kadrze.

Właściciele losu innych ludzi

Właściciele losu innych ludzi,

Upojeni potęgą władzy,

Opętani żądzą panowania,

Ogłuszeni szmerem pochlebstw,

Oślepieni fałszywym blaskiem,

Próżni, napuszeni, nieomylni?

Wszyscy nadęci jak balony.

Nakłuwam szpilką powoli,

Ciekawiąc się czy to bolesne.

Żaden mięsień nie drga im z bólu

Znieczuleni od urodzenia.

Podążają samotni, do nikąd.

Nie znając celu ani umiaru,

Znieczuleni niczego nie czują.

Pod powiekami

Śmieszne niepokoje, małe strachy,

Zwykłe chęci i odświętne zachcianki,

Nie odbyte podróże, niezdobyte góry,

Ludzi przeoczonych i zgubione perły.

Wirowanie obrazów zamglonych.

Umiejscowionych na zawsze i trwale.

Pod dziwnie miękkim dyskiem pamięci.

Który skrywa najmniejsze okruszki

Ukrytych wzruszeń i szalonych fantazji.

Spełnionych pod powiekami wyobraźni.

Wybrańcy

Nieszczęśliwi – smutne listy niewysłane,

Śmiertelnicy – na ogół przelewy bankowe,

Recepty tylko niektórzy z nich.

Na wyraźne życzenie publiczności.

Tym różnią się od wybrańców,

Że sami wybrali swój los.

Wzajemność nie jest ich radością.

Bohaterowie pierwszych stron gazet,

Zmęczeni, znużeni , obojętni.

Nagle potrzebni w obliczu śmierci,

Która pokazuje każdemu jego miejsce. 

Rozdziały

1.Wstęp do bardziej szczegółowych zwierzeń

2. Kiedy wszystko się zaczęło?

3. Początki epoki freelancera

4. Debiut powieściowy Maść Tygrysia

5. Powieka modelki i dalsze opowiadania

6. Ach ta afiliacja!

7. Moje wiersze

8.Fotoblog „Modne Diagnozy” by @mimax2

9. Dziennikarz interwencyjny w akcji

10. Zostaję Sermo community columnist

11. Akredytacje krajowe – Sejm, Kancelaria Prezydenta

12. Akredytacje amerykańskie Stany Zjednoczone i Argentyna

13. Akredytacje na konferencjach organizowanych przez Komisję Europejską

14. Akredytacja w Australii

15. Współpraca z mediami wysokonakładowymi 

16. Gdzie mieszkałam podczas wyjazdów dziennikarskich?

17. Ciekawe miejsca konferencji prasowych

18. Ciekawi ludzi spotkani na dziennikarskiej drodze

19. Gazeta dla Lekarzy

20. Podsumowanie

Dodatek: spis opublikowanych artykułów

Jeden komentarz do “Kaczka dziennikarska – rozdział 7: Moje wiersze

Możliwość komentowania została wyłączona.