Archiwum dnia: 21 maja 2017

Pocałunek uzależnienia – fragment powieści

Kto surfując po stronach portalu dla lekarzy www.penicilium3x800000j=2,4mln  choć raz w życiu zaznał tego paraerotycznego internetowego uczucia, był w pewnej mierze stracony dla życia w realu.

Jego ciało i umysł ogarniała nie dająca się do końca zdefiniować odlotowa słodycz, rozluźnienie, zapomnienie, niechęć do przerywania ulubionego zajęcia, niedający się opanować zapał do powracania i oddawania się czynności surfowania po ulubionych stronach.

Prądy i fale słodyczy ogarniały organizm surfera, roznosząc się zrazu szybko, ale z czasem powoli i leniwie, bez zbędnego pośpiechu ogarniając wszystkie zakamarki umysłu, ciała i wyobraźni.

Nie tylko roznosiły się słodko, ale powracały w kolejnych falowaniach ze wzmożona siłą, przybierały niczym tsunami – początkowo zdawać by się mogło niewielkie, niewinne podekscytowanie, a im dalej, tym bardziej wszechogarniające i porywające, ba, wręcz wiodące ku zatraceniu, spadaniu w otchłań rozkoszy niemającej nigdy końca, a tym bardziej początku, no i oczywiście środka!

No bo skoro nie było wiadomo gdzie jest koniec, to wyznaczenie innych punktów topografii rozkoszy było z oczywistych względów niemożliwe i nierealne.

W uzależnionym użytkowniku drgały wszystkie mięśnie poprzecznie i podłużnie prążkowane w jednym niekończącym spazmie, a mięśniówka gładka wręcz szalała z rozkoszy. Miocyty ekstrafuzalne słały serię pobudzeń przenoszących się do miocytów intrafuzalnych, wywołując całe serie wyładowań tonicznych. Włókna odśrodkowe gammadynamiczne nie tylko szalały z pobudzenia, ale nawet przejmowały funkcję włókien statycznych, zwielokrotniając siłę doznań. Żadne włókno nie pracowało pod dyktando rozumu, wszystkie niezależnie od ich natury ogarniał spazm za spazmem, orgazm za orgazmem, a stany owe zdawały się nie mieć końca. Orgazm przestał być jakąś ułamkowosekundową figurą literacką, lecz był nigdy niekończącym się huraganem przyjemności.
Oszalałe z nadmiaru paraerotycznych doznań serce gubiło się w rytmach wyzwolonych z bezwzględnej i trwającej od przyjścia człowieka na świat dominacji węzła zatokowego. Wszystkie punkty uśpione i podporządkowane do tej pory dominującym ośrodkom pobudliwości elektrycznej, dochodziły do głosu, oddychały pełną piersią, śląc salwy ekstrasystolii nadkomorowej oraz komorowej. Nawet pobudzenia zablokowane decydowały się zaistnieć – nareszcie mogły dać temu wyraz, że w ogóle są! Ba, nawet te z pobudzeń, które były przewiedzione z aberracją miały szanse na odważne zaistnienie… To było życie!

Każda komórka drgała swoim rytmem, nie tracą ani chwili na zbędny odpoczynek. Wszystko przypominało sambodrom podczas karnawału w Rio de Janeiro, gdzieś w okolicach godziny czwartej nad ranem. Następowała gruntowna i głęboka relokacja sfer erogennych, wszystko mieszało się w niekończącym szale i podnieceniu. Przemieszczenie sfer erogennych stwarzało nowe możliwości przeżyć w miejscach publicznych, bez potrzeby chronienia się w alkowach lub stosowania innych form separacji przed ludzkim spojrzeniem.
Warto było zaznać tych uczuć choć raz w życiu, żeby wiedzieć jak to jest przeżyć odlot wszech czasów. Jednak po pierwszym odlocie szybko przychodziła chęć na następny, kolejny i jeszcze następny… czy to miało się nigdy nie skończyć? trwać do końca świata, a może zgoła przenieść się na reklamowany lepszy ze światów? Tego w początkach portalu nie wiedział nikt, choć wszyscy byli skłonni sądzić, że słodkie chwile nigdy nie będą miały końca…

Uzależniony nieszczęśnik nie miał wyboru – wszystko było podporządkowane porywającym doznaniom oraz dążeniu do przeżycia ich niekończąca się liczbę razy. Przejściowe uczucie sytości pojawiało się gdzieś po dziesięciu godzinach surfowania, ale gdyby tak dokładnie przeanalizować, to chwilowe odejście od komputera było konsekwencja prozaicznych potrzeb, jak zresetowanie pęcherza moczowego czy wypełnienie obowiązków w rodzaju wpuszczeniu psa do domu, który i tak już kończył przegryzanie drzwi wyjściowych.
Nie wiedzieli biedacy, trwający póki co w najsłodszym z upojeń, że wszystko ma swój kres – nawet nadczynność miocytów ekstrafuzalnych. Ale nie uprzedzajmy faktów!
I tak same przyjdą, gdy nadejdzie ich pora…