Pocałunek uzależnienia 2.0 – odcinek ósmy

Rozdział 8: Zdrowy kordon

 

Drugim czynnikiem, który miał istotny wpływ na intensyfikację prac nad szczepionką była informacja prasowa, że Narodowy Brat Płatnik zamierza zmniejszyć poziom refundacji leków mających postać tabletek. Ustanowiono sztywny limit, że budżet przeznaczony na tabletki ma być trzykrotnie mniejszy od budżetu przeznaczonego na premie oraz nagrody urzędników zatrudnionych przez Narodowego Brata Płatnika. Po starannych obliczeniach ustanowiono, że premie dla urzędników pochłoną 33% całego budżetu i tym sposobem na tabletki zostało 11%. I ani grosza więcej! – oznajmił prezes centrali Narodowego Brata Płatnika. Skoro tak zarządził prezes to zadaniem urzędników było wcielić słowa prezesa w życie.

Wprowadzono różne metody zarządzania popytem na tabletki. Dość skuteczne było wdrożenie intensywnych kontroli lekarskich ordynacji przez urzędników. Kontrolerzy nie znając pacjenta, nie widząc go nigdy na oczy nie doznawali wahań, wątpliwości, wyrzutów sumienia, stanów niepewności. Ponieważ często na stanowiska kontrolerów przyjmowano bezrobotnych absolwentów historii, politologii oraz studiów filologicznych konieczne też było ustanowienie prostych reguł kontroli łatwych do pojęcia dla absolwentów każdego kierunku uniwersyteckiego.

Przyjęto zasadę, że jeśli wszystkie czterdzieści cztery kratki niezbędne do wydania leku z  w tabletkach były wypełnione przez doktora zgodnie z instrukcją Narodowego Brata Płatnika – doktór wychodził z kontroli bez uszczerbku finansowego. Jeśli przynajmniej jedna kratka była niewypełniona albo wypełniona niezgodnie z stanem urzędniczych oczekiwań, wlepiano dotkliwą karę finansową.

W tej sytuacji doktorzy coraz mniej garnęli się do wypisywania tabletek, unikali wypełniania kratek, sugerując pacjentom zaopatrywanie się w tabletki pełnopłatne.

 Sektor farmaceutyczny przeprowadził obszerną analizę SWOT, z której jednoznacznie wynikało, że nastąpi załamanie rynku tabletek, ba, wręcz niektórzy prognozowali krach. W tej sytuacji słynna firma farmaceutyczna Piguła Co Nie Działa Sp. z o.o., będąca polską mutacją słynnej na cały świat Perfectly Inactive Pills Co. Ltd., spodziewając się drastycznych przesunięć finansowych na rynku tabletek, zasugerowała centrali, aby ta jeszcze bardziej wzmogła badania nad szczepionką. Skuteczność nowej szczepionki tak naprawdę nie miała żadnego znaczenia, liczyła się nowa postać produktu jako takiego, inna niż tabletki.

Wprawdzie penicyliozę opisywano jak dotychczas wyłącznie u lekarzy, ale zważywszy na potencjalną drogę zakaźną, można było objąć szczepieniami wszystkich pacjentów, którzy się z nimi kontaktowali, aby stworzyć zdrowy kordon wokół chorej tkanki społecznej, jaką od dawna byli doktorzy.

Takie podejście dawało świetną liczebnie populację osób potencjalnie wymagających szczepionki. Dodatkowo w ścisłej i poufnej współpracy z Krajowym Centrum Siania Paniki ustalono odgórnie, że sezon zagrożenia penlipą trwa przez cały, okrągły rok. Wiadomo było do czego prowadzi uporczywe trzymanie się koncepcji, że choroby z wyziębnięcia organizmu nasilają się jedynie jesienią i zimą. Niezorientowanym wyjaśniamy, że ta błędna koncepcja prowadzi do drastycznego skrócenia czasu wysokiego sezonu biznesowego.

W celu zapewnienia należytego przebiegu procesów biznesowych powołano firmę-córkę o nazwie Szczepionka Co Nie Działa Sp. z o.o., która była polskim klonem stosownej międzynarodowej centrali Totally Inactive Vaccine Co. Ltd.

Podczas jednej z narad produkcyjnych zaplanowano, że szczepionka przeciwko penicyliozie będzie zawierała trochę tiomersalu, nic bowiem tak nie ożywia zainteresowania produktem leczniczym jak uwzględnienie w jego składzie metalu ciężkiego.

Trwały też nieustanne debaty, co by jeszcze warto dodać do składu szczepionki i najpoważniejszym kandydatem był oczywiście squalen. W gruncie rzeczy nie miało to większego znaczenia, bo firma Piguła Co Nie Działa Sp. z o.o. nie takie kity wprowadzała na rynek jako hity. Jeżeli udało by się wprowadzić szczepionkę przeciwko wirusowy penlipy, planowano dalsze akcje biznesowe na polskim, niemałym w końcu rynku zbytu.

Wskutek zacieśnienia współpracy z Krajowym Centrum Siania Paniki zaplanowano przeprowadzenie badania podwójnie ślepego, którego odślepienia nie planowano, ponieważ jego wyniki były znane od początku powstania biznesplanu.

Rozpoczęto nabór na badaczy pomocniczych, a zaufani badacze główni pod kierunkiem profesora Antoniego Przecientnego rozpoczęli opracowywanie końcowych wyników raportu. Prace nad szczepionką postanowiono zsynchronizować z wydaniem wytycznych europejskich i uroczyście ogłosić wyniki podczas kongresu o odpowiedniej randze. Czołowi badacze skupieni wokół listy płac Perfectly Inactive Pills Co., Ltd. oraz firmy córki Szczepionka Co Nie Działa Sp. z o.o. opracowali pierwsze wytyczne. Postanowiono, że wytyczne będą udostępnione szerokim rzeszom lekarskim możliwie jak najszybciej.

Ostatecznie zdecydowano, że wytyczne oraz wyniki badań, które nigdy nie miały być odślepione zdecydowano się ogłosić w sesji breaking news podczas jesiennego kongresu w Nowym Orleanie. Wiadomo było nie od dziś, że wypad jesienią do Nowego Orleanu dobrze wpływa na kondycję każdego badacza, niezależnie od specjalności. Niespieszny spacer stylowymi uliczkami French Market, słuchanie boskiego nowoorleańskiego jazzu sączącego się z głośników nieomal każdego baru i kafejki, zatrzymywanie wzroku na setkach gadgetów w fioletowym kolorze, nierozerwalnie związanym z tym miastem, czy wreszcie sympatyczny lunch na świeży powietrzu z pikantnym gumbo jako daniem głównym – było tym, czego badacze medyczni potrzebowali w stopniu nie mniejszym niż tlenu. Jakże wysoko plasował się badacz w sferach intelektualnych i towarzyskich, jeżeli potrafił wymienić co najmniej kilka przepisów na gumbo! Umiejętność dyskusji na temat tego, czy w kociołku z gumbo powinny dominować kraby, ryby, czy raczej krewetki – ale w żadnym wypadku ich odmiany koktajlowe czy królewskie! – utrzymywała badacza na odpowiednim poziomie towarzyskim, za którym szedł poziom naukowy i w prostej pochodnej biznesowy! Znajomość zagadnienia, czy Mandragora officinarum jest niezbędnym ziołem do dobrego przyprawienia gumbo była nie mniej ważna, niż znajomość ostatnich wytycznych na każdy temat, od diagnozowania nadciśnienia poczynając, po skuteczne wsiadanie do autobusu kongresowego w godzinach szczytu, z updatem dla każdego przystanku na całej trasie, kończąc. Badacze, dla których przepisy kuchenne były zbyt banalne mogli skupić się na przykład na dyskusji o ścieżce dźwiękowej słynnego dokumentu Hurricane on the Bayou oraz solówkami skrzypcowymi Amandy Shaw, co pozwalało im na utrzymanie równie wysokiego poziomu notowań w towarzystwie. Dr Matylda Przekora nie mogła sobie pozwolić na taką nonszalancję, aby nie wybrać się do Nowego Orleanu. W końcu byli tam wszyscy!

Matylda zacisnęła pasa do granic przyprawiających o bezdech i zakupiła bilet do Nowego Orleanu. Noclegi w hostelu położonym nieopodal centrum kongresowego nie były finansowo rujnujące, no i nie trzeba było wydawać na komunikację. Trasa wiodła przez Amsterdam i Atlantę. Po blisko osiemnastu godzinach lotu dotarła na miejsce.

Kilka godzin niespokojnego snu w skromnym pokoiku hotelowym i trzeba było biec na obrady. Trochę błąkała się w poszukiwaniu wejścia do olbrzymiego New Orleans Ernest N.Morial Convention Center, położonego nieomal nad brzegiem Mississippi, ale w końcu udało się znaleźć wejście.

Ruszyła energicznie do rejestracji i nieomal zderzyła się czołowo z profesorem Antonim Przecientnym.

– A cóż ty tu robisz??? – wykrzyknął nieprzeciętnie zdziwiony Antoni Przecientny.

-To samo co i ty drogi Antoni – odrzekła z amerykańskim uśmiechem Matylda. Antoni dalszą dyskusję z niezatapialną Matyldą uznał za zbędną i szybko pożegnał się pod pretekstem konieczności wysłuchania najbliższego wykładu na sesji plenarnej.

Dodatek specjalny

Oto nagranie, ale nie zrobione w Nowym Orleanie ; ) lecz w przestrzeni publicznej pewnej placówki ochrony zdrowia (która nie wiadomo gdzie się zaczyna ani gdzie kończy, jak wykazały dywagacje związane z zakazem palenia papierosów w tychże placówkach) przez świadczeniobiorcę usług medycznych, wyposażonego w sprzęt niezbędny do odbycia wizyty w gabinecie lekarskim, jakim jest dziś dyktafon kieszonkowy, w który zaopatruje się świadczeniobiorca idąc do swego świadczeniodawcy, bo nie po to go wykształcił za swoje podatki, żeby pozbawić się przyjemności udokumentowania przebiegu wizyty.

Za szumy, trzaski i złą jakoś nagrania przepraszamy.

– Ptasia grypa weszła do Unii Europejskiej!

– Razem z innymi wirusami czy oddzielnie?

– Nie wiadomo, próbują powstrzymać marsz wirusów. – Aaah, co za ulga! aaaa…psik!

– Jednak one się szerzą.

– Co pani powie?

– W głąb kontynentu wtargnęły!

– I co będzie ?

– Unię ogarnia niepokój.

– Całą Unię Europejską?

– Nie, tylko stare państwa.

– Dlaczego tylko stare?

– Bo mają zmniejszoną odporność, jak to każdy stary.

– Coś pani, czasem stary bywa jary. A u nas jak z tą ptasią grypą?

– W Polsce nic się nie dzieje.

– Nie może być!

– I nikt nad tym nie czuwa? Nawet Krajowe Centrum Siania Paniki (KCSP)?

– Opracowuje kod dostępu do szczepionek.

– Jak pani myśli, jaki ten kod będzie?

– Według mnie coś w typie H5N1. To coś jak ten wirus, bez kodu to każdy wejdzie i będzie tłok.

– I o to chodzi, żeby tłok, tłuc kasę, powystraszać ludzi masę.

– Coś ci się myli, co roku się szczepię i mam się lepiej.

– I jak się pan czuje po takim szczepieniu?

– Hormonalnie wypoczęty się czuję.

– Czy pani coś sugeruje?

ruje, ruje, ruje – taśma zacięła się podczas odsłuchiwania.

– Ruja i poróbstwo, pani sugeruje?

– Nic z tych rzeczy.

– A dlaczego nic z TYCH rzeczy?

– Bo wirusy przenoszą się drogą… a właśnie że oddechową, a nie tą, co pani myślała.