Gorączka złota – odcinek jedenasty

Rozdział 11: Fundusze na badania

Profesorowie Graham Bohner i Mark Lenton po raz kolejny przeglądali wykaz osób szczepionych Muti Vir-Virrem i porównywali go z częstością korzystania z usług lekarskich. Z grupy szczepionych 1715 osób praktycznie nie bywało u lekarzy. Nie tylko nie chorowały one na infekcje wirusowe, ale nie imały się ich zawały, wylewy czy nowotwory. Byłby to więc nieznany i niezauważony efekt szczepienia, w pierwotnym założeniu przeciw wirusom, a de facto przebudowujący retikulum endoplazmatyczne? Skoro zmiana następowała w tej strukturze, to co z tego wynikało? Kanały szybkiego transportu w jej wnętrzu musiały sprawnie eliminować wszelkiego rodzaju markery rozpoczynających się schorzeń zarówno o naturze psychicznej, jak i organicznej? Czy w grę wchodził jakiś inny mechanizm? Skoro nie tylko choroby wirusowe nie imały się tych ludzi, to może był to efekt niezwiązany z samą aktywną częścią szczepionki, lecz z którymś ze składników dodatkowych? Co oni tam dodawali do tej szczepionki?

 

Przejrzeli rozszerzoną informację o składzie szczepionki. Trop prowadził do dodatku w postaci niejonowego surfaktantu. Czy to możliwe, aby dochodziło do przebudowy kanałów retikulum endoplazmatycznego, w wyniku której następowało przyspieszenie reakcji usuwania wszystkich markerów stanów chorobowych? A może w grę wchodzą jeszcze inne mechanizmy? – zastanawiali się. Musiały być też usuwane markery psychoproteinowe towarzyszące wszelkiej aktywności społecznej, okazało się bowiem, że również pozostała aktywność wspomnianych 1715 osób stała się bardzo ograniczona.

Ta hipoteza była na tyle prawdopodobna, że należało ją przedyskutować w szerszym gronie. Termin spotkania zespołu roboczego ustalono za dwa tygodnie.

– Koledzy, wydaje mi się, że rozszyfrowaliśmy przyczynę małej częstości bywania u lekarzy grupy pokolenia rodziców z Ameerland Medicine Study. Było to prawdopodobnie spowodowane przebudową w retikulum endoplazatycznym w przebiegu reakcji poszczepiennej Muti Vir-Virrem, przy czym zmiana ta powstawała nie tyle z powodu działania samej szczepionki, ile z dodanego do jej składu surfaktantu niejonowego. Aż się prosi, aby powrócić do tych doświadczeń, wykonać je w kilku wariantach dawek i częstości szczepień na większej grupie ludzi. Co państwo o tym sądzą? – zagaił profesor Graham Bohner.

– Świetny pomysł! – zawołał profesor Mark Lenton.

– Zgadzamy się, zgadzamy – stwierdzali kolejno wszyscy uczestnicy narady.

– No to skoro mamy zgodność poglądów, to zastanówmy się, jak to możemy zorganizować w praktyce. Przepisy Unii Stanów Autonomicznych raczej nam nie pozwolą na takie badania, byłyby to bowiem zaplanowane i zorganizowane interwencje w kod genetyczny człowieka. Gdzie moglibyśmy je przeprowadzić? – zapytał Bohner.

– Zdaje się, że Sarmalandia ma poważne problemy z ochroną zdrowia. Można by im podrzucić ten temat w formie grantu kontrolowanego – odpowiedział Lenton.

– Jakiego grantu? – zapytał Bohner.

– No, kontrolowanego, czyli takiego, w którym niby badamy sytuację A, a tak w istocie przyglądamy się sytuacji B – objaśnił Lenton.

– Możesz to dokładniej sprecyzować?

– To przecież proste. Ogłosimy, że fundujemy program poparcie nauki sarmalandzkiej i tamtejszej ochrony zdrowia, a w istocie dostaniemy biologiczny poligon ćwiczebny i całą masę danych do dalszej analizy.

– No, to brzmi nawet ciekawie, ale chyba bez zgody rządu Unii Stanów Autonomicznych taka akcja nie przejedzie.

– No chyba tak, musimy zastukać do bardzo ważnych drzwi w Lankentonie.

Delegacja naukowców pojechała więc do Lankentonu, aby uzyskać błogosławieństwo, a być może i fundusze na dalsze badania. Trochę onieśmieleni wchodzili po schodach prowadzących do gabinetu kanclerza generalnego partii bogatokratów. Kanclerz po wysłuchaniu pomysłu badaczy BAT Study obiecał pilotować i wspierać na wszystkich szczeblach sprawę przeprowadzenia badań w Sarmalandii. Słowa dotrzymał i już na początku roku mogło się odbyć przekazanie grantu na poziomie aktywności politycznych.

Uznano, że zaproszenie do Unii Stanów Autonomicznych dr Odrana-Zatroskanej, którą uważano za pramatkę, a może prawpadkę, jak twierdzili niektórzy, będzie dobrym politycznym posunięciem. Ogłoszono, że oficjalnym celem wizyty jest uzyskanie wsparcia finansowego na badania medyczne i polepszenie dostępu do nowych metod leczenia i zapobiegania chorobom. Ochrona zdrowia w Sarmalandii chyliła się ku upadkowi organizacyjnemu, merytorycznemu i finansowemu, toteż dr Odrana-Zatroskana powitała z entuzjazmem ofertę kanclerza Unii Stanów Autonomicznych.

Wszystkim pasowało takie rozwiązanie problemów. Politycy potrzebowali nowych aktywności, które pokazałyby, jak szeroki gest mają nie tylko dla mieszkańców swojego kraju, ale i dla wszystkich innych będących w potrzebie.

Formalności związane z pozyskaniem finansowania grantu dla Sarmalandii nie trwały długo. Potężna Bad Pharma nie poskąpiła i sypnęła reali ameerlandzkich tyle, ile było trzeba. Akcję zaplanowano na nadchodzącą wiosnę. Specjalny zastrzyk prowadzący do mutacji TCER nazwano  szczepionką przeciwko nowemu patogenowi, który  rzekomo zagrażał mieszkańcom Sarmalandii. Nazwano go Virus aureus.

Widomość o możliwości pojawienia się nowego patogenu specjalnie wynajęte i sowicie opłacone media zaczęły sygnalizować zaraz po ustaleniach dr Odrana-Zatroskanej z Unią Stanów Autonomicznych. Sensacyjne informacje o kolejnych ogniskach zakażenia Virus aureus pojawiały się systematycznie, początkowo co tydzień, potem dwa razy w tygodniu. Zamówiono w telewizji To-Nie-Ten codzienne nadawanie wiadomości o nowym wirusie. Opinia publiczna podgrzewała się niczym sznycle na patelni. Gdy skwierczenie doszło do zenitu, w wieczornym wydaniu, w wywiadzie u redaktora Maczugina, pojawiła się dr Odrana-Zatroskana.

– Pani minister, proszę powiedzieć słuchaczom, co ministerstwo robi w związku ze zbliżającą się szybkimi falami do naszych granic epidemią Virus aureus. Podobno u sąsiadów Sarmalandii brakuje szczepionek, respiratorów, tlenu, masek – wszystkiego. Można też spotkać opinię, że poza postacią Virus aureus atakującą układ oddechowy rozwija się druga mutacja, atakująca głównie przewód pokarmowy.

– Dziękuję za to wnikliwe pytanie, panie redaktorze. Faktycznie sąsiedzi nie za bardzo są przygotowani do tej strasznej epidemii, ale u nas wszystko jest pod kontrolą. Myśl się nie prześliźnie, oh, sorry, mysz oczywiście miałam na myśli – oznajmiła rozchichotanym tonem dr Odrana-Zatroskana. – Trzymamy rękę na pulsie, ja osobiście badam puls wszystkim moim współpracownikom każdego ranka. Notuję, porównuję i analizuję. Przy pierwszych przyspieszeniach pulsu kazałam zakupić partię najlepszej szczepionki Muti Vir-Virr Plus, która jest szczepionką o najszerszym spektrum znanym ludzkości, oczywiście obejmuje także ochronę przed Virus aureus, którego groźna epidemia czai się u naszych granic. Co więcej, otrzymałam gwarancję bezzwrotnego grantu od władz Unii Stanów Autonomicznych na pokrycie wszystkich kosztów tej akcji prozdrowotnej. Otrzymane kwoty starczą na zakup szczepionki dla wszystkich, a nawet zapewnimy monitorowanie zachowania się odporności na choroby w organizmach zaszczepionych osób. To będzie nowa jakość w profilaktyce, pełne monitorowanie, kontrolne badanie, nic się nie stanie… – efektownie zawiesiła głos dr Odrana-Zatoskana. – Gdy ja czuwam nad zdrowiem naszych obywateli, niech się żaden wirus nie weseli, że tak powiem trochę do rymu, nie pozwolę na żaden atak na żaden organizm. Odeprzemy wraże siły z całą mocą, rano, w południe, wieczorem i nocą!

– Ach, co za piękny plan – zachwycił się redaktor Maczugin. – A czy mogę mieć nadzieję, że mnie pani doktor zaszczepi na wizji?

– Ależ oczywiście, panie redaktorze, jak coś robić, to w świetle reflektorów, żeby wszyscy widzieli! A nie tak po kryjomu, wręcz pokątnie, powiedziałabym – odpowiedziała z entuzjazmem dr Odrana-Zatroskana.

– No to jesteśmy umówieni. Dziękuję za ten zaszczyt bycia zaszczepionym przez samą panią minister.

– Proszę pana redaktora, ja zawsze byłam, jestem i będę lekarzem praktykiem. Mój urząd to tylko taka rozszerzona forma niesienia pomocy wszystkim potrzebującym!

 

Zgodnie z harmonogramem uwalniania nijusów do opinii publicznej, uzgodnionym z Unią Stanów Autonomicznych, na początku marca ogłoszono epidemię Virus aureus w sąsiedniej do Sarmalandii krainie. Ponieważ nie była to kraina zbyt często przez Sarmalandczyków odwiedzana z powodu rygorystycznych przepisów wizowych, bezkrytycznie dawano wiarę przekazom stacji To-Nie-Ten, która donosiła o kolejnych powikłaniach i konsekwencjach nieszczepienia się tamtejszych obywateli.

Kolejnym krokiem były raporty z badania opinii publicznej, przeprowadzonego następnego dnia po wyemitowaniu reportażu o rzekomym nagłym zgonie młodego sportowca, który nie zaszczepił się mimo zaleceń. Aktorka grająca rolę wdowy szlochała i prosiła łamiącym się głosem:

– Nie zwlekacie, nie opóźniajcie szczepienia… Zróbcie to, co was może ochronić przed najgorszym…

Ponad 90% ankietowanych Sarmalandczyków chciało się poddać szczepieniu. Powstał wcześniej nieznany problem, jak logistycznie rozwiązać problem tłumnie zgłaszających się obywateli Sarmalandii, chętnych do profilaktycznego zaszczepienia się, a potem do kontrolnych pobrań krwi wymaganych przez sponsora akcji. Potrzebne było nowe podejście z uwagi na masowy charakter przedsięwzięcia.

Po długich debatach wymyślono szczepionkobusy do podawania zastrzyków i kontrolobusy do pobrań krwi. Dr Odrana-Zatroskana, uważana za matkę chrzestną pomysłu, występowała nieomal codziennie w telewizji, informując „My, naród” o kolejnych rzeszach zaszczepionych. Radość wszystkich nie miała granic.

Po dwóch miesiącach zaszczepieni byli wszyscy chętni, łącznie kilka milionów ludzi. Zaktualizowano bazy danych zaszczepionych i ruszyły kontrolobusy pobierać pierwsze próbki krwi. Ile radości niosły wszystkim stojącym w kolejkach! Nareszcie nikt nie skąpił im badań ani uwagi. Wszyscy mieli poczucie, że leczy ich sama dr Odrana-Zatoskana.

 

To był udany sezon pod każdym względem. Polityczna konkurencja została rozłożona na łopatki, wielki sojusznik otrzymał to, czego potrzebował, a do tego wyborcy kochali dr Odrana-Zatroskaną. Warto było dla takich chwili wracać późnym wieczorem ze studia To-Nie-Ten, w którym raportowała swoim wyborcom bieżące sukcesy.

Tymczasem pobierane okresowo próbki z danymi o zwyczajach korzystania z usług medycznych transportowano w specjalnych kontenerach, drogą lotniczą, do Unii Stanów Autonomicznych. Już w pierwszych pobraniach dokonanych po szczepieniu widoczny był polimorfizm TCER. W kolejnych jego zasięg był coraz większy. Obraz mikroskopowy korelował z zachowaniami pacjentów. Liczebność wizyt w placówkach ochrony zdrowia malała z dnia na dzień. Pytaniem otwartym było, czy szczepionka ogólnie wzmocniła odporność i ludzie przestali chodzić do lekarzy, czy działały tu jeszcze jakieś inne, niezidentyfikowane mechanizmy.

Na początku wszystkim rządzącym taki stan rzeczy bardzo się podobał, ale nie wiadomo było, co o takim zachowaniu ludzi myśleć. Przestali chodzić do lekarzy, a jak przestaną chodzić na wybory??? – pomyślała spanikowana nie na żarty dr Odrana-Zatroskana. Jak my będziemy rządzić ludźmi zadowolonymi i nieskorymi do narzekania, a w dodatku zdrowymi??? Co my im obiecamy??? Jaką interwencję wymyślimy dla dobra naszych wyborców??? Partyjne sztaby miały nie lada orzech do zgryzienia.

Ach, ci z Unii Stanów Anatomicznych to potrafią człowieka wpędzić w nie lada dylematy! – zwierzała się swojej dermatolożce estetycznej na kolejnej sesji przeciwzmarszczkowej. Tak się zamartwiała, że konieczne były podwójne dawki leku dla rozpędzenia bruzd z czoła i kącików ust dr Odrana-Zatroskanej.