Lekarz Przyszłości, rozdział 12: Narodowy Program Lepienia Pierogów

Poprzedni odcinek

Część 1.POCAŁUNEK UZALEŻNIENIA

Rozdział 12. Narodowy Program Lepienia Pierogów

Wprowadzenie ustaw bez wątpienia naruszyłoby wizerunek medialny dr Odrana-Zatroskanej. Odpowiednio wcześnie zaczęto więc jego ocieplanie. Już w pierwszych dniach grudnia magazyn „Diva”, dla kobiet ze sfer wyższych, średnich i niższych, zamieścił wywiad kontrolowany z ministrą. Dziennikarka zadała niby to podstępne, ale w istocie uzgodnione wcześniej pytanie:

– Pani minister, kiedy pani kogoś wyleczyła lub badała jakiegoś pacjenta?

– Wczoraj – odparła z uśmiechem indagowana dr Odrana – Zatroskana.

– A jak to pani zrobiła? Co rozpoznała? Dała pani receptę pacjentowi? – dociekała dziennikarka.

– Prosta sprawa – gdy był u mnie pani szef, bo uzgadnialiśmy te pytania, co pani mi teraz zadaje, zauważyłam, że ma zapalenie oskrzeli.

– Osłuchała go pani? Miała pani sprzęt pod ręką, w gabinecie bądź co bądź ministerialnym, a nie lekarskim?

– Tak, osłuchałam go – odparła z uśmiechem.

– Ale czym? – dociekała dziennikarka.

– Trzeba umieć sobie radzić w każdej sytuacji. Miałam pod ręką wasze pismo, zwinęłam je w trąbkę  i osłuchałam redaktora, oczywiście przez ubranie. Bo wie pani jak by to odczytano, gdyby redaktor rozebrał się w moim gabinecie do naga i, nie daj Boże, ktoś wszedł na czas badania metodą auskultacji, że o palpacji niektórych części ciała nie wspomnę?!

– I co było dalej? – dziennikarka nie mogła powstrzymać ciekawości.

– Napisałam diagnozę, dałam pieczątkę – oznajmiła ministra.

– Własną??? Taki dokument to skarb!!! – zachwyciła się redaktorka.

– Nie, nie lekarską, lecz taką z napisem Ministerstwo Pacjentów. Tej lekarskiej to ja właściwie nie mam, gdzieś się wkręciła podczas przeprowadzki do ministerstwa z przychodni lekarza rodzinnego, którą wcześniej zarządzałam.

– I co?? – dziennikarka czuła, że nie wytrzyma już dłużej narastającego napięcia.

– Jak to co, kazałam mu iść do lekarza z tą karteczką, w końcu ktoś musi mu zapisać leki.

Jeden wywiad nie czynił jeszcze z ministry szczególnie ocieplonej. Specjalnie wynajęta zagraniczna agencja kreacji wizerunku  opracowała dla dr Odrana – Zatroskanej duży plan totalnego ocieplenia wizerunku.

Ministra miała wystąpić w stacji telewizyjnej To-Nie-Ten i opowiedzieć o tradycjach świątecznych w domu rodzinnym i ugotować na wizji jakieś danie wigilijne. Mina i mowa ciała powinna świadczyć o pełnym zespoleniu się z wykonywanym zadaniem – ocieplania wizerunku, a nie gotowania oczywiście!

Wymyślono, że zasadniczą osią ocieplania wizerunku będzie Narodowy Program Lepienia Pierogów (National Program of Pierogi Making). Ustalono, że  ministra wystąpi w najlepszym czasie antenowym i zademonstruje swe umiejętności kulinarne na wizji oraz poda przepis na pierogi z rodzinnego domu. Dr Odrana – Zatroskana miała powiedzieć, że przepis jest przechowywany i przekazywany z pokolenia na pokolenie w jej rodzinie od XVII wieku.

Przepis tak naprawdę opracował naczelny kucharz restauracji Tere Fere, gdzie nagrywano program. Przygotowane pierogi ministra podlepiła przez chwilę, taką maleńką chwilkę, tyle aby kamerzysta zdążył skadrować zapracowane paluszki pani ministerki. Po wykonaniu tej koronkowej roboty dr Odrana – Zatroskana otrzepała z gracją dłonie, wydmuchała cząsteczki mąki z zakamarków biżuterii osadzonej na spracowanych ministerialnych dłoniach i kierując swą twarz z zafrasowanym obliczem do kamery, wygłosiła  Odę do Pacjenta.

Pacjencie Drogi,

Jedz zawsze pierogi!

Komu milsza kiełbasa,

Ten nie pohasa!

Od serca Wam mówi

Ministra Wasza.

Oklaskom, telefonom z gratulacjami po emisji Narodowego Programu Lepienia Pierogów (National Program of Pierogi Making) nie było końca! Warto było zapłacić te dziesięć tysięcy reali za opracowanie programu zagranicznej agencji – pomyślała ministra, popalając papieroska w zaciszu ministerialnego gabinetu po trudach nagrania. Jak ta agencja się nazywa?… zaraz, zaraz… o już mam!

Falsch & Falsch!

Falschowa, fałszywa, opss… fachowa robota – pomyślała zadowolona i sztachnęła się papieroskiem aż do dna oskrzelików trzeciorzędowych, bowiem papieroski to było to, co  kochała nad życie. Niestety  przeforsowano przepis o zakazie palenia w miejscach publicznych i ministra musiała popalać gdy tylko była sama w gabinecie.

Poza występem w telewizji To-Nie-Ten przygotowano ofensywę ocieplającą w tradycyjnych mediach papierowych. Na główny kanał wybrano Trucie & Plucie oraz „Trybunę Ludu Wirtualandii”.

Wysokiej klasy specjaliści od ocieplania wizerunku przygotowali artykuł redakcyjny. Pacjenci czytali, czytali i łzy wzruszenia padały im na tekst. Bo czyż można było z suchym okiem przeczytać tak  wzruszającą historię o kobiecie utalentowanej, wrażliwej na ludzki los, a do tego pełnej domowego ciepła? Gdy czytelnicy ochłonęli z wrażenia, ich oko przeskakiwało na inną intrygującą informację redakcyjną. 

Beret albo życie (inf. własna)

Nasza stała czytelniczka Genowefa C. (60) zauważyła na berecie ptasi odchód. Zrozpaczona i zaniepokojona zagrożeniem ptasią grypą, pyta redakcji co ma robić? W ogólnonarodowym badaniu opinii publicznej głosowano nad tym, czy ma:

# spalić beret,

# uprać bez wyżymania, stosując dwa różne programy prania dla beretów moherowych i filcowych,

# skoczyć z mostu,

# wyjechać do Hongkongu na leczenie na koszt podatników.

Niestety leczenie w Hongkongu tylko do 40. roku życia, a nasza czytelniczka ma 60 lat. Najwięcej głosów oddali czytelnicy na opcję pranie bez wyżymania. A więc postanowione w drodze demokratycznych procedur. Jutro w specjalnym dodatku opiszemy jak bezpiecznie zapakować beret i zanieść do najbliższej konowalni.

Pamiętaj! możesz żądać od swojego konowała, żeby wyprał ci beret bez wyżymania, jesteś tego warta. Masz swoje prawa i to nie jest zabawa. Konował nie może żądać od ciebie żadnych opłat. Gdybyś chciała wypożyczyć z naszej redakcji świecące banknoty aby zdemaskować nieuczciwego usługodawcę, dzwoń całodobowo pod numer 0-800-…. Dostaniesz banknoty i obstawę fotograficzną. Nasi najlepsi fotoreporterzy zapiszą się na ten sam dzień co i ty, wyskoczą w odpowiednim momencie, wszystko sfotografują. Możesz trafić na pierwsza stronę naszego specjalnego dodatku o nakładzie 500 tysięcy. Pomyśl tylko tyle razy może być wydrukowane twoje nazwisko. Gdybyś miała pecha trafić na konowała, który będzie się opierał, poproś aby potrzymał ci przez chwilę banknoty, bo musisz poszukać numerka do szatni w portfelu. Resztę załatwimy sami. Niczego się nie bój.

Nagranie dokonane przypadkowo w przestrzeni publicznej pewnej placówki ochrony zdrowia (która nie wiadomo gdzie się zaczyna ani gdzie kończy, jak wykazały dywagacje związane z zakazem palenia papierosów w tychże placówkach) przez świadczeniobiorcę usług medycznych, zaopatrzonego w sprzęt niezbędny do odbycia wizyty w gabinecie lekarskim jakim jest dziś dyktafon kieszonkowy, w który zaopatruje się świadczeniobiorca idąc do swego świadczeniodawcy, bo nie po to go wykształcił za swoje podatki, żeby pozbawić się przyjemności udokumentowania przebiegu wizyty. Za szumy, trzaski i złą jakoś nagrania przepraszamy.

– Nasza Rzeczpospolita Medyczna będzie śliczna, taka trochę zagraniczna, cyniczna, niepraktyczna, eklektyczna, tragiczna, dramatyczna i dlatego mówię ci, kolego, nasza szefowa gromowładna, ładna, zaradna, paradna, zarządziła burzę mózgów.

– Ależ co za bzdury pleciesz!

– Ty coś wiesz!

– Nie wiesz nic? Nooo… wiesz, a to rób co chcesz.

– Ja jadę na ryby, na grzyby.

– Reformuję na niby-gdyby.

– Gdyby babcia miała wąsy, to byłby dziadek.

– U nas w szpitalu był taki przypadek!

– Z babcią?

– Nie żartuj!

– Z dziadkiem?

– Coś ty…  burza mózgów była!

– Kierowniczka zarządziła…

– Cała sala się bawiła i śpiewała razem z wami?  Kierowniczka słuchała, really? Ze zdziwienia gęby rozdziawiała, że cooo… będzie musiała?

– ISO kierowniczka zarządzała,

– Co to znaczy?

– Nie wiesz? I Sobie Olewają wszyscy, a co robić mają?

– Telefon odbierać po trzecim dzwonku.

– Coś ty?!

– Pacjentowi pierwej niż on dzień dobry powiedzieć.

– Coś ty?!! 

– Ładnie przed pacjentem dygnąć.

– Nie gadaj!

– W pierścień pacjenta ucałować!

– A pacjent doktora w co?

– No wiesz w co? Nie bądź za ciekaw, kolego, bo jeszcze wyjdzie z tego co złego.

– No to co z tego!

– Od złego do dobrego, odbijany! Telefon odebrany!

– A jak wszystkie telefony odbiorą? Czy jest limit odebranych telefonów, czy Narodowy Brak Płatnik zamówił refundację telefonów tylko od chorych?

– A co będzie jak zadzwoni zdrowy do doktora, będą nadwykonania od odbierania?

– Nieee… od opluwania.

– Już media mają nadwykonania w zakresie opluwania.

– Przepraszam, chciałabym splunąć na doktora?

– Jak właściwie brzmi pani pytanie?

– Który doktor jeszcze nie opluty?

– Pani redaktor, jeszcze jest dużo w naszym kraju, raju, w szpitalu na skraju do oplucia.

– Chciałabym celnie trafić i mieć satysfakcję zawodową, bo mi po wierszówce szef poleci, a jak coś się skleci, jakoś leci.

– Ale z was naiwne dzieci.

– Nie wiesz, że w każdym człowieku jest wewnętrzne dziecko, niektóre z tych dzieci opuszczają gościnne łono po 9 miesiącach, a niektóre zostają.

– Co tyyyyy?

– Fakt naukowo dowiedziony.

@mimax2 / Krystyna Knypl