Lekarz Przyszłości, rozdział 20: Narodowy Plan Uzdrawiania Zdrowych

Poprzedni odcinek

Część 2. Władca Pieczątki

Rozdział 20. Narodowy Plan Uzdrawiania Zdrowych

Zdrowie narodu wymagało gospodarki planowej. Było zbyt ważne żeby wszystko odbywało się na łapu-capu, od wizyty do wizyty. Podczas narady w Rekseli podjęto decyzję o wdrożeniu Narodowego Planu Uzdrawiania Zdrowych. Tak, tak zdrowych! To nie jest żadna pomyłka! Chory wiadomo zawsze będzie chorym i o sukces wizerunkowy w takich przypadkach trudno, a sukces w polityce był najważniejszy.

Dr Bartolomeo Karierra – Nieuwierra zlecił zaprzyjaźnionej firmie graficznej opracowanie odpowiednich plakatów. W każdej placówce medycznej na ścianach gabinetów, przed biurkami doktorów, zawisły plakaty z napisem: coś ty zrobił dla Narodowego Programu Uzdrawiania Zdrowych?

Wszystkich rezydentów zobowiązano do dyżurów przy wejściu do przychodni z napisem Free Hugs czyli Darmowe Przytulanie. Każdy wchodzący świadczeniobiorca mógł przytulić się do rezydenta, a rezydent doświadczyć niepowtarzalnego przeżycia niesienia pomocy będącym w potrzebie.

Nic więc dziwnego gdy taki rezydent wracał do domu po 24 godzinnym dyżurze Darmowego Przytulania to nie w głowie mu było przytulanie własnej narzeczonej lub narzeczonego. Opuszczone, niedotulone dziewczyny rezydentów łkały po mediach o swym Rezydenckim Zespole Niedotulenia, a jeżeli dodamy do tego liche zarobki to już robiło się ponuro.

Posługiwanie się staromodną terminologią lekarz/pacjent naruszało jedynie słuszną ideę poprawności politycznej i dowodziło nierówności. Terminologia ŚWIADCZENIO dawca/biorca była neutralna – jeden daje, drugi bierze bez piętnowania kogokolwiek. Z uwagi na niepoprawność polityczną Gazeta dla Lekarzy została urzędowo przemianowana na Gazetę dla Świadczeniodawców, a redaktor naczelna obowiązkowo sfotografowana w stroju militarnym z nowym gustownym, służbowym nakryciem głowy.

Zdawało się, że stworzono system doskonały, gdy do biura skarg i zażaleń Narodowego Brata Płatnika (NBP) wpłynęła droga elektroniczną korespondencja na jakość Darmowego Przytulania. Serwery w centrali i wszystkich oddziałach terenowych zadrżały z oburzenia!

Szanowny Narodowy Bracie Płatniku,

byłam w ubiegły piątek na wizycie po odbiór należnego mi świadczenia u mojego Roślinnego. W drzwiach przychodni powitał mnie dyżurny rezydent od Darmowego Przytulania. Objął mnie jedną ręką i położył na plecach, drugą niby też objął, ale trzymał w niej smartfona i pisał w nim cały czas!

Co to jest za przytulanie jedną ręką? Co mężczyzna może zrobić jedną ręką to Brat lepiej wie ode mnie!

Co on pisał? – w mych zwojach mózgowych pojawiło się pytanie. Ponieważ placówka Roślinnego jest obiektem monitorowanym zażyczyłam dostępu do elektronicznego rejestru przebiegu mojej wizyty.

Przejrzałam pod powiększeniem także ekran smartfona trzymanego przez rezydenta w dłoni. I tu doznałam szoku! Rezydent pisał do swojej narzeczonej też rezydentki, że ją kocha i prosi o cierpliwość.

Bracie! jaka to jest jakość Ępatii okazywana świadczeniobiorcy ja się pytam! Niby wszystko gra i nawet tralala, a w rzeczywistości jest w dwóch miejscach! Ten rezydent musiał się tego nauczyć od swoich starszych kolegów świadczeniodawców co to potrafią być w kilku miejscach udzielania świadczeń na raz!

Z tej frustracji ciśnienie mi podskoczyło do 170/100, niby Roślinny gadał, że to podobno z tego, że leków nie biorę, ale ja mu nie wierzę! Nie od dziś nie biorę leków, a dopiero dziś pokazało się to wysokie ciśnienie!

Z poważaniem Oburzona Niedotulona Dżesika

Droga Naszym Sercom Dżesiko,

łączymy się z Tobą w zespole niedotulenia (ICD 344.32), który jest obecnie powszechnie uznana jednostką chorobową. Bierzemy sprawę w nasze obie ręce, czego symbolem jest nasze logo widniejące na papierze firmowym.

W celu poprawy samopoczucie przesyłamy skierowanie na 4 tygodniową kurację w senatorium pięciogwiazdkowym, w miejscowości nadmorskiej, w pokoju jednoosobowym. Wyrażamy nadzieję, że twój zespól niedotulenia szybko minie w tych warunkach, czego szczerze życzymy Ci.

Zespół ds Szybkiego Rozpatrywania Skarg Alan Misiopysio.

Zasada: zaufanie dobre ale kontrola lepsza była wyznawana przez Narodowego Brata Płatnika (NBP) in extenso. Skargi napływające do Biura Szybkiego Rozpatrywania Skarg pozwalały na pewne rozeznanie w jakość udzielnych świadczeń, ale nie dawały całości obrazu.

Po naradzie w Rekseli wprowadzono program operacyjny pod nazwą Świadczeniodawca Uczestniczący, który polegał na badaniach terenowych jakości usług przez zatrudnionych przez NBP kontrolerów.

Stworzono w tym celu specjalny departament i rozpoczęto szkolenie pracowników do roli Świadczeniodawca Uczestniczący. Ich rola polegała na wizytowaniu gabinetów Roślinnych jako zwykły szeregowy świadczeniobiorca i testowaniu wiedzy świadczeniodawców. Przeszkolony kontroler z nadzorczynią z centrali udającą żonę udał się do swojego gabinetu i siadł ze zbolałą miną przed swoim Roślinnym.

-Co panu dolega? – zapytał Roślinny.

– Ja właśnie mam… – zaczął pacjentokontroler.

-Nic nie mów, jak taki mądry to niech sam zgadnie – oznajmiła kontrolerożona.

-Może boli pana głowa? – rzucił pytanie Roślinny.

– A co to pana obchodzi co mnie boli, ja mam dostać diagnozę, receptę, skierowania na badania, a nie być przesłuchiwanym jak nie przymierzając jakiś podejrzany typ na komendzie.

– No ale przecież muszę… –

– Tak musi pan ustalić co mi jest, płacę i wymagam! – oznajmił Świadczeniodawca Uczestniczący.

– To może dam skierowanie na morfologię i mocz? żeby zorientować się ogólnie w stanie zdrowia.

-Żart jakieś świadczeniodawca sobie urządza! Żeby się zorientować to trzeba wykonać rezonans całego ciała! a nie jakiejś przedpotopowe badania mi zlecać! A poza tym sikanie do buteleczki na mocz to jest niedopuszczalne dręczenie pacjenta! A to chodzenie na czczo do poradni na pobranie krwi to jeszcze większe dręczenie. Wypraszam sobie takie męczące badania! Ma być lekko, wszystko i natentychmiast!

Tymczasem częstość występowania zespół niedotulenia wśród świadczeniobiorców narastała. Okazało się, że praktycznie co drugi rezydent lub rezydentka podczas dyżuru wykorzystywali smartfony do niecnych celów takich jak kontakty ze swoim mężami/żonami/narzeczonymi. Trzeba było jakoś temu zjawisku przeciwdziałać. Opracowano naprawczy plan wizerunku każdej placówki medycznej między innymi zainwestowano we właściwy wygląd personelu, zwłaszcza tego na pierwszej linii stojącego przed przychodnią.

W ramach naprawy wizerunku postanowiono zaopatrzyć rezydentów pełniących dyżury na froncie każdej przychodni w eleganckie służbowe ubrania. Zaczęto od obuwia. Przeprowadzono badanie ankietowe wśród świadczeniobiorców i okazało się, że 83,41% badanych opowiada się za szpileczkami.

Co więcej głosowano w 52,67% przypadków aby szpileczki mieli także panowie rezydenci. Ankietowani uważali, że pozbawienie mężczyzn możliwości pokazania się w eleganckim obuwiu w pracy narusza prawo do równego traktowania płci, swobodnego wyrażania różnych aspektów swojej seksualności, a poza tym jest jawną dyskryminacją estetyczną!

Przeprowadzono badania i okazało się, że największą popularnością cieszą się szpileczki z czerwoną podeszwą.

Wdrożone przez Narodowego Brata Płatnika programy ewidencjonowania zasobów Ępatii, jej obowiązkowego okazywania podczas wizyt, re-ępatyzacja świadczeniodawców podniosły nieco zadowolenie z świadczonych usług. Po niedługim czasie jednak szybko okazało się, że nie samą Ępatią żyje świadczeniobiorca. Jak wszystko gra, wychodzi się zadowolonym z wizyty u Roślinnego to o czym można rozmawiać siedząc w innej kolejce albo co można powiedzieć dziennikarzowi czyhającemu.

Ledwie świadczeniobiorca wystawił nogę z przychodni a już do niego leciał młody żurnalista ze sprzętem nagrywającym dźwięk i obraz.

Skąd ich tyle się nabrało? zastanawiał się Matylda Przekora, dziennikarka uczestnicząca miesięcznika Modne Diagnozy. Od pewnego czasu odnotowała pojawienie się wielu nowych twarzy na rynku dziennikarstwa medycznego.

Sonda badawcza, którą zapuściła w środowisku wykazała, że byli to absolwenci pierwszego rocznika Szkoły Lepienia Wypracowań utworzonej przez podupadły finansowo koncern „Trucie & Plucie”. Prenumerata spadała z miesiąca na miesiąc, reklamodawcy odpływali do bardziej modnych politycznie tytułów, sponsorzy zastanawiali się czy warto zainwestować.

W tej sytuacji Ojciec Nadredaktor Generalny postanowił oprzeć się na wzorcach sprawdzonych przez innego ojca nadredaktora, lidera mediowego w nowej rzeczywistości rynkowej i finansowej w Sarmalandii.

Kadry! Kadry Misiu! To podstawa – powiedział mu podczas poufnej rozmowy jaką mieli możliwość przeprowadzenia z okazji Dnia Ojca.

Zarządzono więc w „Truciu & Pluciu” restrukturyzację kadrową, zwolniono doświadczonych dziennikarzy i zainwestowano w szkolenie nowych kadr.

Niezwykle trudnym problemem przed którym stanęła nowa uczelnia dziennikarska było ustalenie proporcji pomiędzy Truciem i Pluciem. Czy ma być po równo, czy więcej trucia, a może plucia?

Jak się dużo opluje to piszący czuje się dobrze, ale gdzie jest granica? Czy czytelnicy łykną wszystko bez ograniczeń? Z kolei jak się ładnie truje to zaczynają wierzyć. Z tych rozmyślań Ojciec Nadredaktor Generalny wpadł w chroniczną bezsenność…

Zadzwonił o czwartej nad ranem do dr Evy Odrana – Zatroskanej, starej i wypróbowanej przyjaciółki

-Część Eva, co się bierze na sen? – zagaił bez zbędnych wstępów

-A kto dzwoni? – zapytała zaspanym głosem Eva

-A kto może dzwonić do Evy? Adam oczywiście! Poczebuje receptę na prochy nasenne, bo nie śpię.

-Też nie śpię, takie czasy Adamie. Takie czasy…

Nadredaktor Adam miał ochotę zapaść w sen zimowy i nigdy się nie obudzić, ale nawa l zadań ideologicznych oraz wytyczne z Rekseli wykluczały takie luksusy. Front waliki ideologicznej wymaga l czujności całodobowej.

-Wyśpisz się na emeryturze – pocieszyła go dr Eva Odrana – Zatroskana.

@mimax2 / Krystyna Knypl