Rozdział 1: Wstęp do bardziej szczegółowych zwierzeń
Motto:
„Poszła Wena do doktora, choć nie była bardzo chora,
Chciała tylko ponarzekać, się przebadać, podociekać,
Co się jej należy Wenie, kiedy znajdzie się na scenie”…
(Fragment mojego wiersza „Poszła Wena do doktora…”)
Po wielu latach cierpliwego słuchania pacjentów oraz pisania recept, raportów z dyżurów, historii chorób, a także niezbyt porywających artykułów na akademicką modę, pewnego dnia lekarz uświadamia sobie, że potrafi napisać coś innego niż dokumentacja medyczna, jak na przykład opowiadanie, wiersz.
Dokonuje więc procesu restrukturyzacji swojej twórczości inspirowanej medycyną i kieruje się ku dziennikarstwu oraz literaturze. Zamiast wypełniać liczne kratki, numerować strony w historiach chorób i ewidencjonować Jednorodne Grupy Pacjentów, taki lekarz pisze powieści! To zdarza się niezbyt często, ale ileż zyskała literatura z takiej decyzji podjętej przez słynnych posiadaczy dyplomu lekarza jak na przykład Artur Conan Doyle, Antoni Czechow czy Michaił Bułhakow.
Rezultatem mojego niewytłumaczalnego i ekstrawaganckiego kroku była debiutancka powieść Maść tygrysia czyli powołanie do medycyny wydana pod pseudonimem Krystyna Hal – Hublewska.
Moja matka Halina Hublewska
Pseudonim był wyrazem nie tylko debiutanckiej nieśmiałości, ale także chęcią uczczenia pamięci matki Haliny Hublewskiej, która pięknie opowiadała nam barwne historie, ale proszona wiele razy przez nas aby zaczęła pisać mówiła, że gdy siada przed białą kartką papieru to wena narracyjna nie zamienia się w wenę pisarską. Moje dwa rodzaje weny szczęśliwie ze sobą koegzystują. Czas płynął mój dorobek dziennikarski i pisarski powiększał się. Bardzo dużym wsparciem w realizacji wszystkich przedsięwzięć było i pozostaje mój mąż Mieczysław, zwanego w domu Francisem ( z uwagi na podobieństwo do jego ojca Franciszka). To dzięki niemu wszystkie przecinki w moich tekstach są na swoich miejscach, pisownia trudnych wyrazów jest zgodna ze Słownikiem Języka Polskiego, a teksty mają profesjonalne opracowanie graficzne.
Tańcząc tango
Jednak nie wszystko udało się osiągnąć na tej naszej wspólnej drodze. Niezrealizowanym moim marzeniem jest pojechać z współtwórcą wszystkich dziennikarskich i literackich osiągnięć na kurs tanga do Buenos Aires.
Jeżeli przed ślubem nie ustali się kto w tańcu prowadzi to wspólne tańce nie wychodzą i najdalej w trzecim takcie pada dobrze znana każdemu lekarzowi fraza
to ja na razie dziękuję…
Wszystko jednak można nadrobić zwłaszcza gdy jest to jedyna wspólna aktywność, która wspomnianym tancerzom nie wychodzi ; )
Od tanga do pocałunku jest całkiem blisko, niekiedy jest to Pocałunek uzależnienia .
Podczas tanga może ogarnąć człowieka gorączka. Niekiedy jest to Gorączka złota, a innym razem może być status febrilis e causa ignota.
Konieczne jest wtedy ustalenie przyczyny gorączki. Niekiedy jest to modna diagnoza, a innym razem zawodna. Zdarza się, że diagnoza brzmi: gorączka twórcza. Leki na gorączkę mogą być na receptę, która musi być na odpowiednim druku i obowiązkowo z pieczątką.
Posiada ją tylko Władca Pieczątki
Gdy gorączka nie mija, lekarstwem na jej okresowe obniżenie może być założenie własnej gazety.
Pomocne w obniżaniu gorączki jest też fotografowanie
Gdy gorączka ciągle nie mija można zacząć pisać felietony w języku angielskim, na przykład na portalu Sermo, który jest największą siecią społecznościową skupiającą 800 tysięcy lekarzy z 149 krajów na całym świecie. Można nawet udzielić wspomnianemu portalowi wywiadu i potem westchnąć: nie wiedziałam, że potrafię pisać prozą po angielsku, na przykład Guide to aging based on personally known facts. Jest to temat, który interesuje wszystkich, konieczne więc było napisanie wersji w języku polskim
Aby pisać trzeba mieć natchnienie.Twórcy wspomagają się w tej kwestii w różny sposób – najczęściej chemicznie lub erotycznie. W moim przypadku spraw jest nieco inna mam natchnienie do pisania gdy wścieknę się na coś lub na kogoś. W takich okolicznościach moje felietony niejako same się piszą.
Jakie wnioski płyną z tej historii?
Piękne życie kobiety zaczyna się nie po czterdziestce, jak sugeruje znana piosenka, lecz po sześćdziestce. Teza ta została udowodniona zgodnie z zasadami Evidence Based Medicine.
Póki co obowiązuje nas medycyna oparta na faktach, lecz do drzwi gabinetu lekarskiego już stukają Big Data, telemedycyna i sztuczna inteligencja. Strach pomyśleć jak będzie wtedy wyglądała wizyta w gabinecie, w którym będzie ordynował Dr Big Telemedyk. Z pewnością będzie do dobry materiał na powieść sensacyjną.
Rozdziały
1. Wstęp do bardziej szczegółowych zwierzeń
2. Kiedy wszystko się zaczęło?
4. Debiut powieściowy Maść Tygrysia
5. Powieka modelki i dalsze opowiadania
8. Fotoblog „Modne Diagnozy” by @mimax2
9. Dziennikarz interwencyjny w akcji
10. Zostaję Sermo community columnist
11. Akredytacje krajowe – Sejm, Kancelaria Prezydenta
12. Akredytacje amerykańskie Stany Zjednoczone i Argentyna
13. Akredytacje na konferencjach organizowanych przez Komisję Europejską
15. Współpraca z mediami wysokonakładowymi
16. Gdzie mieszkałam podczas wyjazdów dziennikarskich?
17. Ciekawe miejsca konferencji prasowych
Jeden komentarz do “Kaczka dziennikarska – rozdział 1: Wstęp do bardziej szczegółowych zwierzeń…”
Możliwość komentowania została wyłączona.