Archiwum miesiąca: luty 2019

15/02/2019. Madame De Ma Gog

Madame  De Ma Gog

Kardiolożka interwencyjna madame De Ma Gog, jedna z nielicznych kobiet wyspecjalizowanych w tej dziedzinie medycyny zabiegowej w Arizonie, weszła drobnym  acz szybkim krokiem do pracowni interwencji medycznych. Przelotnie spojrzała w lustro aby upewnić się czy jej koreańska fryzura wykonana wczoraj w salonie fryzjerskim „Afro & Korea” dobrze się prezentowała. Była fit!

De Ma Gog córka koreańskich emigrantów, której los nie szczędził trudnych chwil, podobnie jak jej przodkom, była kobietą czynu. Wiedziała, że w życiu trzeba umieć szybko przemieszczać się. Choć jej obecna pozycja życiowa była ugruntowana i nie musiała szybko przemieszczać się z miejsca na miejsce w związku z  pojawieniem się nagłego niebezpieczeństwo, to dziedzictwo genetyczne robiło swoje.

Jej dziadkowie i rodzice musieli opanować sztukę szybkiego przemieszczania się jeszcze w czasach wojny i tę umiejętność przekazali następnym pokoleniom. Świat wymyślił koreańską pielęgnację twarzy celebrowaną przez tysiące dziewczyn i kobiet na całym świecie, a mutacje genetyczne w jej rodzinie oraz wielu innych rodzinach koreańskich wymyśliły szybkie dochodzenie drobnymi krokami do celu.

Zdjęła żakiet od Ralpha Laurena i powiesiła go na wieszaku, torebkę kupioną podczas ostatniej podróży do Europy rzuciła niedbałym gestem na biurko. Miała cieszyć jej oko przy każdym wejściu do pracowni i powodować zeza z zazdrości u  wszystkich koleżanek konkurujących o palmę pierszeństwa we względach u Adama Ptysia, szefa pracowni, polskiego emigranta z lat osiemdziesiątych.

Udało się jej zostać kolejną żoną Adama,  który mówił, że lubi kolekcjonować żony i Jaguary. Tych ostatnich miał siedem w garażu, zaś De Ma Gog była jego czwartą żoną.

 Adam od roku latał na Alaskę wynajętym odrzutowcem, aby nieść pomoc Eskimosom.  Choć w garażu ich rezydencji stały wspomniane Jaguary, które Adam lubił samodzielnie prowadzić po pustych szosach Arizony, to musiał się biedak tłuc do pracy samolotem jako pasażer. Adam kochał przywództwo oraz szybkość, ale możliwość rozwijania jej na szosach Arizony była ograniczona!

Czasem przygrzmocił w jakiegoś przydrożnego kaktusa, który zapomniał kto na szosie jest najważniejszy, ale to nie była Adama wina, że głupie kaktusy wpychały się na trasę jego przejazdu!

Może podróż na Alaskę dostarczałaby więcej adrenaliny gdyby przepisy pozwalały Adamowi zasiąść za sterami samolotu, ale tak nie było!

Tłumaczył różnym ludziom z branży lotniczej, że skoro ma doświadczenie w prowadzeniu pojazdów osiągających znaczne szybkości na ziemi to w przestworzach też da sobie radę. A oni nie! i nie! bo przepisy lotniskowe oraz inne bzdury. Adam jak coś sobie postanowi to do celu dąży niebanalnymi metodami. Kupił więc małe lotnisko na Alasce w ramach dywersyfikacji lokaty kapitału, ale federalna administracja lotnictwa ciągle upiera się, że Adam ma tylko tytuł własności do gruntów, a przestrzeń powietrzna jest państwowa.

No dobra… trzeba szukać innych możliwości inwestycyjnych! Ktoś poradził im aby inwestować w hodowlę krokodyli, którym należało zakładać złote koronki na zęby. Kilka lat biznes nawet dobrze się kręcił, ale z czasem zaczęło brakować w Arizonie dentystów, których nienasycone gady bezmyślnie pożerały podczas procedury lokowania kapitału.

-Ech, bogatemu to zawsze wiatr w oczy albo piasek pustyni – przypomniało się jej powiedzonko Adama. No ale trzeba się brać do pracy! -upomniała sama siebie.

-Soraya, proszę moje ubranie do pracy! – zawołała do oczekującej na jej rozkazy dziewczyny .

Asystentka medyczna wprawnym ruchem podała madame De Ma Gog  służbowy strój ochronny, okulary, rękawiczki i już w kilka minut była gotowa do pracy. Stentowała bez przerwy przez 10 godzin. Kilka przypadków było naprawdę trudnych, zwłaszcza te do badania klinicznego oceniającego założenie siedmiu stentów w mikrokrążeniu wieńcowym powleczonych dwoma różnymi substancjami bioaktywnymi.

To był czelendż! Udało się jej prawie wszystko jednak w kilku przypadkach była w stanie założyć jedynie sześć stentów. No cóż… nie pociągną biedacy długo z tymi tylko sześcioma stentami – pomyślała szczerze zmartwiona losem niedostentowanych pacjentów. Pomysł  stentowania mikrokrążenia wieńcowego udało się wprowadzić w Arizonie i Polsce.  Szybko przeszkolono zaufanych interwencjonistów. Pomysł z stentowaniem mikrokrążenia wieńcowego zarząd asocjacji wymyślił jako zastępczy w związku z przeciągającym się przejęciem sektora stentowania krążenia mózgowego. Radiolodzy interwencyjni i neurolodzy nie rozumieli, że na rynku usług wewnątrznaczyniowych interwencji królowa może być tylko jedna! Marudzili, wymyślali jakieś wytyczne, domagali się zaplecza neurologicznego, byli wprost nie do wytrzymania z tym swoimi pożal się Boże zaleceniami.

Nie wiadomo na listę uprawnionych do stentowania mikrokrążenia wieńcowego wkręciła się Matylda Przekora , redaktor naczelna pisma Modne Diagnozy. Trzeba będzie na nią uważać i lepiej nie zadzierać mówi Adam. Chyba wie co mówi, podobno było kilku takich co próbowali wysłać ją na bambus, ale się im nie udało. Co prawda ostatnio Matylda coś sugerowała, że ma jakieś kontakty z baobabami, ale chyba to nie było zesłanie tylko wyprawa w poszukiwaniu nowych kierunków inwestycji i metod lokowania kapitału.

Ach… Korea… z rozrzewnieniem wspominała dzieciństwo, zabawy w koleżankami.

@mimax2 / Krystyna Knypl