Archiwum dnia: 13 lipca 2014

143. Hostele v. hotele czyli co wybrać?

Duży temat! Na początek hostele:
Hostele mogą być sympatycznym miejscem zakwaterowania dla osób z ograniczonym budżetem, jednak nie są to miejsca dla wszystkich.
Autorka strony dla kobiet podróżujących w pojedynkę Women on the road udziela pewnych  w tym względzie.
Uważa ona, że osoby które nie lubią

-wspólnych pokoi
-mają lekki sen i budzą się przy pierwszych dźwiękach chrr..chrrr
-źle się czują widząc wokół osoby płci obojga w niekompletnych strojach
-lubią spokój i ciszę
-mają potrzebę idealnego porządku
-nie lubią tłoku za swoimi plecami podczas gdy one myją zęby

nie powinny wybierać hostelu na miejsce noclegu, a już nigdy łóżka na sali zbiorowej. Ostatni raz w takich warunkach spałam na studiach, ale po jednej nocy spędzonej wśród rozświergotanej wycieczki szkolnej do Zakopanego uciekłyśmy z koleżanką do kwatery prywatnej, płacąc jak nasze ówczesne możliwości finansowe jakąś zawrotną kwotę, byle nie patrzeć dłużej na uczestników zbiorowego noclegu.
Czasami coś człowieka w pełni dorosłego zaćmi i wybierze hostel, nie tylko za granicą (wiadomo koszty!), ale także w kraju…

aa

Swego czasu miałam wykład w Poznaniu. Namówiłam męża aby mi towarzyszył w podróży. Poznań ma wyjątkowo drogie ceny hoteli. Ponieważ koszt wyjazdu pokrywałam z własnej kieszeni, nie chcąc pomniejszać przychodów z honorarium zdecydowałam się na wynajęcie pokoju w hotelu z dzieloną łazienką.
Pomijam współlokatorów drących się przez pół nocy – to się zdarza, w końcu najbardziej hałaśliwi kiedyś idą spać. Analizując warunki zakwaterowania nie zwróciłam uwagi na adres hotelu – mieści się on przy ulicy Gwarnej.  Cinamon hostel za pokój dla 2 osób z jednym łóżkiem wspólną łazienką, kazał sobie płacić 135 pln. Dało się dojść spacerkiem z dworca.

Ze spaniem było zupełnie źle… Gdy wrzeszczący młodzieńcy i chichocące panny poszli już w końcu spać około godziny 3 nad ranem, ciszę skutecznie naruszał co pół godziny jedyny nocny tramwaj w Poznaniu, którego tory przebiegały prze ulicę Gwarną.
Dzyń..dzyń… do dziś słyszę.
Nie wykazałam się czujnością przy rezerwacji hotelu i nie zastanowiłam się co oznacza nazwa ulica Gwarna. Istotnie taka była!
W Buenos Aires jakiś właściciel dyszkanciku uwodził recepcjonistkę, a w Puerto Iguazu właściciel hotelu prowadził długie męskie rodaków rozmowy, że też nie wspomnę o dorodnym owadzie, którego spotkałam u drzwi mojego pokoju. Leżał na grzbiecie i na szczęście wyglądał na nieżywego.

aa

Owad w Puero Iguazu, którego postanowiłam ignorować

SONY DSC

Hotel w Oranie, niby 3* ale ciekawe co było w środku…

SONY DSC

Ten hotel też mógł być ciekawy…