Lekarz Przyszłości, rozdział 8.: Narodowa Federacja Zaprzężonych czyli NFZ

Poprzedni odcinek

Część 1.POCAŁUNEK UZALEŻNIENIA

Rozdział 8. Narodowa Federacja Zaprzężonych czyli NFZ

Tymczasem w Centrum Dowodzenia Przestrzenią, Jaźnią i Wyobraźnią Admin pobrał próbki tekstów, wrzucił do skanera agresji i oszacował na podstawie analizy komputerowej domniemany poziom glutationu w organizmach uczestników. Wszystkim gotowało się pod sufitem ostro, a stężenie glutationu leciało w dół na łeb, na szyję. Wyniki przemnożył przez wskaźnik prawdopodobieństwa projekcji agresji do realu. Na szczęście p było statystycznie nieznamienne! Nie muszę reagować w jakiś drastyczny sposób. W najgorszym wypadku w nocy po cichutku zdeluję dyskusję i będzie po kłopocie – pomyślał w formule samouspokajającej.

Admin nie miał zamiaru zdradzać swojej metody oceny dyskusji, ale @raczej.pulchna weszła mu niejako w paradę, bo wyczytała gdzieś, że istnieje korelacja między poziomem glutationu a szybkością generowania agresji. Postanowiła więc zamieścić post na ten temat i aby zwiększyć atrakcyjność wpisu, zdecydowała się na formę wierszowaną. 

Temat: poziom glutationu koreluje z poziomem agresji

Glutationu już nie jadam, więc w agresję łatwo wpadam.

Wierzgam, pluję, gryzę, kręcę, jak wąż boa wiję w męce

się nie mogąc z tym pogodzić, że nie będę mogła szkodzić,

Wprost nikomu, ach, nikomu! więc się szybko schowam w domu.

Najwięcej emocji budziły dyskusje o schorzeniach mających naturę widma, takich co to niby są, ale tak naprawdę to rzadko kto je widział. Weźmy taką wszelakalgię! Jest czy nie ma – oto jest pytanie. Niby komitety ekspertów ustaliły objawy, wymaganą ich liczbę do rozpoznania, ale choroba nie wymagała potwierdzenia żadnymi konkretnymi badaniami wizualizacyjnymi, a co niewidoczne zawsze było podejrzane! Ktoś nawet zamieścił post na ten temat.

Temat: czy wszelakalgia istnieje, a jeśli tak, to czym ją się leczy?

No i rozpętała się dyskusja! Zwolennicy tradycyjnego pojmowania chorób, którym muszą towarzyszyć dolegliwości, odchylenia w badaniu przedmiotowym i konkretne zmiany w badaniach laboratoryjnych oraz obrazowych odmawiali wszelakalgii praw prawdziwej choroby. Bo cóż to za kryterium odczuwanie bolesności przez pacjenta, skoro niczego nie widać! Jak można wykazać istnienie takiej dolegliwości w sprawozdaniach??? Zwolennicy holistycznego spojrzenia na świat i na człowieka bronili prawa człowieka do odczuwania bólu po swojemu, a nie według wytycznych międzynarodowych komitetów eksperckich.

Tu musimy wyjaśnić, że nad właściwą sprawozdawczością wszystkich schorzeń czuwał Narodowy Brat Płatnik. Doktorzy zwani byli przez owego brata świadczeniodawcami. Nie dość, że musieli szekjkhendować na dzień dobry przybywających do ich gabinetów płatników podatków i składek na ubezpieczenie zdrowotne, emerytalne oraz rentowe, diagnozować ich realne i wirtualne dolegliwości, to jeszcze wszystko musiało być odpowiednio sprawozdane. Każdego dnia praca stawała się cięższa. Gdy tylko spotkali się na krótką chwilę na gruncie prywatnym, mówili że czują się jakby pracowali na folwarku. Niektórzy nawet dodawali: na folwarku zwierzęcym.

Przychodziły im różne porównania do głowy, mniej lub bardziej finezyjne, ale tak prawdę powiedziawszy, to większość czuła się wołami, co tu dużo gadać, nazwijmy rzecz po imieniu – Wołami Roboczymi. To prawie jak nazwa własna i przydzielamy jej wielkie litery.

Struktura systemu nadzoru nad zdrowiem każdego obywatela Realandii rozwijała się pomyślnie. Powstało wiele nowych jednostek kontrolnych, nadzorczych oraz dyrekcyjnych salonów. Wszystkie woły połączono w jedną organizację i nazwano ją Narodową Federacją Zaprzężonych, czyli NFZ. Tylko pojedyncze jednostki brykały sobie na wolności. Ponieważ było ich stosunkowo niewiele, NFZ nie zwracał na nie uwagi, nawet czasem podsypał im siana.

@mimax2 / Krystyna Knypl