Czy istnieje tak zwana „opieka daremna”?

Poprzedni felieton na ten temat jest pod linkiem https://gdl.kylos.pl/wp/?p=34934

Mimo pilnego realizowania obowiązku szkolenia podyplomowego ciągłego (https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/1979-punkty-edukacyjne) nie znałam określenia „opieka daremna” do czasu opublikowania stanowiska grupy roboczej przez Towarzystwo Internistów Polskich i entuzjastycznego poparcia tego dokumentu przez Naczelną Izbę Lekarską oraz powiadomienia o tym fakcie w mediach społecznościowych. Poparcia udzieliło też 20 towarzystw naukowych. Z satysfakcją odnotowałam, że nie ma wśród nich Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, którego jestem członkiem od 1977 roku.

Po przejściowych perturbacjach z dostępnością, stanowisko TIP jest dostępne publicznie na stronie Medycyny Praktycznej pod linkiem https://tiny.pl/wbnhq . Dokument obecnie jest dostępny bez potrzeby logowania się dla wszystkich niezależnie od tego jakie mają dyplomy.

Autorzy wytycznych objaśniają stosowaną terminologię

W dokumencie TIP czytamy, cyt.:

Pojęcie daremności jest zbliżone do pojęcia uporczywości. Za terapię uporczywą uważa się stosowanie procedur medycznych w celu podtrzymywania funkcji życiowych u nieuleczalnie chorego, które przedłuża jego umieranie, wiążąc się z nadmiernym cierpieniem lub naruszeniem godności pacjenta. Uporczywa terapia nie obejmuje podstawowych zabiegów pielęgnacyjnych, łagodzenia bólu i innych objawów oraz karmienia i nawadniania, o ile służą dobru pacjenta.

Przyznam, że nadanie statusu warunkowości pielęgnacji, łagodzenia bólu, karmienia i nawadniania ciężko chorego wprawiło mnie w potężne zdumienie.

Aktualność, tak rekomendowana przez NIL, jest ważna. Spójrzmy na nią w szerszym kontekście. Przewodniczący grupy roboczej TIP prof. Wojciech Szczeklik ma bardziej aktualny dyplom lekarza niż ja, uzyskał go w 2002 roku, jego dyplom ma 21 lat. Posiadacz dyplomu urodził się w 1978 roku, tak więc metryka urodzenia ma 45 lat. Mój dyplom lekarza jest z 1968 roku, ma więc 55 lat , zaś moja metryka urodzenia pochodzi z 1945 roku, ma więc 78 lat.

Czy wynika z tego, że skoro metryka oraz dyplom pana przewodniczącego grupy roboczej TIP jest bardziej aktualny niż moje takie same dokumenty, to należy w sprawach lekarskich słuchać się bardziej jego niż mnie ? Czy jeżeli ktoś ma dyplom lekarza wydany w tym roku, a więc jest to dokument najbardziej aktualny z możliwych, to jego posiadacz ma wyłącznie rację i wszyscy lekarze bez wyjątku powinni go słuchać?

Niekiedy w dyskusjach wysuwane są inne argumenty niż aktualność dokumentów. Gdy toczyła się w środowisku lekarskim debata na temat wielomiesięcznego podawania witaminy K niemowlętom ( https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/zdrowe-zasady/292-witamina-k-u-noworodkow-i-niemowlat ) uczestniczyłam w dyskusji pewnej internetowej grupy lekarzy, w której byli sami profesorowie oraz „eksperci”. Jeden z młodych dyskutantów w randze profesora pokoleniowego będąc przyparty przez mnie do muru merytorycznymi argumentami oznajmił: pani nie ma prawa zabierać głosu w tej dyskusji ponieważ nie ma pani relewantnego dorobku naukowego i nie jest pani profesorem.

Zmartwiłam młodego dyskutanta informując go, że mam duży dorobek naukowy ( https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/1861-krystyna-knypl-spis-publikacji ) oraz odpowiednie tytuły.

Mój profesorski dyplom

Teraz prawo głosu oraz prawo do wyłączności racji mają tzw. eksperci. Też mam dowody na to, że i ja jestem ekspertem ; )

Jestem ekspertem!

Mylenie pojęć czy manipulacja pojęciami ?

W dalszej części dokumentu TIP autorzy zawiadamiają, że cyt.: Zapobieganie terapii daremnej nie powinno być mylnie postrzegane jako forma eutanazji.

Po przeczytaniu tego zdania zaparzyłam kubek melisy (muszę dbać o swoje nerwy!) i czytam dalej: Zdarzają się sytuacje wyjątkowe, w których określone postępowanie wydaje się lekarzowi terapią daremną, a mimo to chory prosi o jej zastosowanie, gdyż jakiś jego osobisty cel jest dla niego ważniejszy niż cierpienie wynikające z przedłużania się umierania. Przede wszystkim należy się wówczas upewnić, że chory zna i rozumie swoją sytuację, oraz usłyszeć jego racje (np. że czeka na kogoś bliskiego). Trzeba też rozważyć, czy nieodstąpienie (zgodnie z prośbą chorego) od tej terapii „na potrzebny czas” nie jest sprzeczne z wiedzą medyczną, z sumieniem lekarza, a wręcz czy nie jest dla chorego szkodliwe.

No przyznam, że wpadłam w nieprzemijający szok przeczytawszy, że prośba chorego o podtrzymanie życia do ważnych w jego życiu terminów i dat, może być „sprzeczna z wiedzą medyczną”.

Termin „aktualna wiedza medyczna” zaczyna urastać do jakiegoś mitycznego, uniwersalnego narzędzia, którym można uzasadniać wszystkie administracyjne decyzje.

Warto być świadomym, że ludzkość nie dopracowała się zbyt wielu dokumentów, które ponadczasowo zachowują aktualność na miarę Biblii, Koranu czy Tory.

Wyobraźmy sobie taką sytuację: ciężko chory pacjent, świadomy swojej sytuacji chce dożyć do ważnego dnia, którym może być rocznica jego ślubu, urodziny bliskiej osoby lub przyjazd członka rodziny pracującego za granicą. Czy udzielenie takiemu pacjentowi pomocy w dotrwaniu do tych ważnych dla niego chwil jest „opieką daremną’ czy raczej w najwyższym stopniu humanitarnym postępowaniem? Nie mam najmniejszych wątpliwości, że jest to opieka wysoce humanitarna.

Tekst stanowiska grupy roboczej TIP jest pełen podprogowych eutanazyjnych sugestii, ubranych w sukienkę fałszywej troski. Autorzy powołują się na art. 30 i art. 32 Kodeksu Etyki Lekarskiej. Dla rzetelności dyskusji przytoczmy je w całości:

Art. 30

Lekarz powinien dołożyć wszelkich starań, aby zapewnić choremu humanitarną opiekę terminalną i godne warunki umierania. Lekarz winien do końca łagodzić cierpienia chorych w stanach terminalnych i utrzymywać, w miarę możliwości, jakość kończącego się życia.

Art. 32.
1. W stanach terminalnych lekarz nie ma obowiązku podejmowania i prowadzenia
reanimacji lub uporczywej terapii i stosowania środków nadzwyczajnych.
2. Decyzja o zaprzestaniu reanimacji należy do lekarza i jest związana z oceną szans leczniczych.

Moja ocena cytowanego wyżej fragmentu wytycznych TIP brzmi następująco: jest to żenująca manipulacja pojęciami. Dalej jest jeszcze bardziej koszmarnie, cyt.: Ważne jest, aby wysiłki zmierzające do ograniczania terapii daremnej nie były postrzegane przez bliskich chorego i członków zespołu terapeutycznego jako rezygnacja z potrzebnych działań, ale jako zadbanie o wdrożenie działań właściwych, najlepszych dla konkretnego chorego.
Pomysł zwoływania konsylium w celu ustalenia, że dalsze leczenie chorego jest terapią daremną, odwraca przysłowiowego kota ogonem. Do tej pory był zwyczaj powoływania konsylium lekarskiego w celu ustalenia jak ratować życie chorego. Teraz mamy powoływać konsylium jak szybko i skutecznie wyprawić pacjenta na tamten świat ?

Przypomnijmy treść przyrzeczenia lekarskiego

W przyrzeczeniu lekarskim, które jest nadrzędnym dokumentem nad wszystkimi wytycznymi i stanowiskami grup etc., nie ma ani słowa o odstąpieniu od pomocy z powodu ciężkiego stanu zdrowia pacjenta. Przyrzekaliśmy, że według najlepszej wiedzy, a nie aktualnej wiedzy!!! będziemy nieść pomoc cierpiącym. Warto o tym pamiętać!

Moje przyrzeczenie lekarskie, złożone 6/05/1968 roku, na ręce prof. Zdzisława Łapińskiego, dziekana wydziału lekarskiego Akademii Medycznej w Warszawie

Moje panieńskie nazwisko Łapińska identyczne z nazwiskiem profesora Z. Łapińskiego było przedmiotem domniemań, że jestem córką pana dziekana, ale była to tylko zbieżność nazwisk, a nie pokrewieństwo.

Pora na wnioski

Dokument grupy roboczej Towarzystwa Internistów Polskich, stojący w jawnej sprzeczności z przyrzeczeniem lekarskim oraz art. 30 Kodeksu Etyki Lekarskiej należy traktować jako spóźniony o kilka tygodni żart prima aprilisowy w tonacji czarnego humoru.

Dr n. med. Krystyna Knypl

redaktor naczelna & wydawca Gazety dla Lekarzy
www.gazeta-dla-lekarzy.com