Lekarz Przyszłości, rozdział 25.: Spotkanie z modą paryską

Poprzedni rozdział

Część 3. ANATOMIA NA SZPILKACH

Rozdział 25: Spotkanie z modą paryską

Dostojna delegacja wsiadła do przestronnej windy, która bezszelestnie uniosła się ku górze i zatrzymała na 5 piętrze. Ich sąsiadujące pokoje miały numery od 511 do 513. Anastazy włożył kartę w szczelinę zamku broniącego dostępu przypadkowym biedakom do świątyni luksusu i nacisnął klamkę. Za drzwiami rozpościerało się wyrafinowane królestwo dedykowane tym, którzy na nie zasłużyli. Położył podręczną torbę na stoliku w przedpokoju i rozejrzał się dookoła. 

Środek pokoju zajmowało zachwycające łoże z madagaskarskiego, ciemnobrązowego hebanu. Obleczone było w śnieżnobiałą, jedwabną pościel, najwyższego gatunku. Wezgłowie zdobił hotelowy herb z dzielnym rycerzem na rydwanie. Złote linie herbu znakomicie komponowały się z ciemnobrązowym hebanem. Anastazy jęknął z zachwytu:

-Ach… spać samemu w takim łożu to po prostu grzech przeciwko naturze… a gdyby tak… no nie! Anastazy opanuj się – skarcił sam siebie. Pójdziemy do jakiegoś kabaretu i też będzie co wspominać – dodał na pocieszenie swojej rozbrykanej męskiej wyobraźni.

Zlustrowawszy pokój, wszedł do łazienki, aby umyć ręce po podróży. Powoli odkręcił kran i spoglądał na strumień wody rozpływający się po umywalce z zielonego, kararyjskiego. Wytarł w puszysty biały ręcznik, z herbem hotelu, swe spracowane dla dobra społeczności akademickiej dłonie, nawilżył je kremem stojącym na krawędzi umywalki, lustrując pozostałe elementy pomieszczenia. To było wnętrze, które wymagało nieśpiesznego smakowania każdego detalu.

Przeczesał włosy, przejrzał się jeszcze raz w lustrze, prezentował się dostojnie, mimo, że nie był w akademickim stroju wizytowym. Jeszcze łyk wody i był gotowy do wyjścia. Bezszelestnie zamknął drzwi i powolnym krokiem przemierzał hotelowy korytarz. Lubił te chwile gdy buty zapadały się w grubą wykładzinę dywanową, wyściełającą hotelowe korytarze. Czuł się wtedy królem życia. To nie było to samo co stawianie kroków po pospolitej, plastikowej wykładzinie w rektoracie. Taka wykładzina była dostępna dla wszystkich, a puszyste, hotelowe, pięciogwiazdkowe dywany tylko dla wybranych.

Zjechał na parter i rozejrzał się za panną Marysieńką i Jędrzejem. Siedzieli już w hallu i na widok Magnificencji poderwali się sprężyście.

– Moi drodzy cieszę się, że już jesteście – oznajmił Anastazy i wyjął z kieszeni smartfona, aby odszukać mapę przyszłego spaceru.

– Proponuję abyśmy przespacerowali po Parc Monceu, potem przejdziemy do Rue du Faubourg Saint – Honoré, na której znajdziemy wszystko co jest potrzebne eleganckiemu mężczyźnie, no i eleganckiej kobiecie też – dodał. Wyprawę zakończymy w którejś kawiarni na Polach Elizejskich.

– Znakomity plan! – zawołała z entuzjazmem panna Marysieńka.

– Moi drodzy koniecznie musimy wstąpić do sklepu Hermes. Nie wiem jak wy, ale ja muszę kupić sobie kilka krawatów na nowy sezon akademicki, panna Marysieńka z pewnością nie pogardzi jakąś gustowną apaszką, no a ty Jędrzeju na co masz ochotę?

– Hm… może pasek do spodni… tak, pasek, w Paryżu mają ciekawe wzory.

Przeszli przez Parc Monceu i nie minęło kilkanaście minut, a już spacerowali po słynnej ulicy cieszącej gusty najbardziej wybrednych elegantek i elegantów. Mijali kolejne wystawy, gdy nagle wzrok Anastazego odnotował coś czego jego profesorskie oczy nie widziały przez całe dotychczasowe życie. Na wystawie sklepowej w ramie wielkiego obrazu pyszniły się dwa portrety. Przetarł oczy w nadziei, że to tylko jakieś chwilowe zakłócenie wzrokowe po podróży, ale widok nie chciał znikać. Na umieszczony był Karol Marks w towarzystwie Zygmunta Freuda.

– A to historia! Czy wy widzicie to samo co i ja widzę? Jędrek! Panno Marysieńko!

Pacze i widze, że widze to samo co Magnificencja – mruknął Jędrzej.
– A kto to zapytała panna Marysieńka? Nie znam tych panów, to jacyś znajomi Magnificencji i profesora Jędrzeja?

– Och, panno Marysieńko to słynni ludzie, ale z innej epoki, więc niech pani nie mebluje sobie główki ich nazwiskami.– Jędrzej, pamiętasz zajęcia z filozofii marksistowskiej na studiach doktoranckich?

– Co mam nie pamiętać? – mruknął Jędrzej.

– A te zajęcia z psychiatrii na której uczyliśmy się o psychoanalizie? Wiesz co… a może by tak wprowadzić warsztaty z psychoanalizy dla naszego personelu akademickiego, to pomoże im przejść nie tak boleśnie proces restrukturyzacji Wielkiego Uniwersytetu Medycznego.

– Anastazy, nie wiem czy psychoanaliza nam pomoże, ale kapitał z pewnością. Więc potraktujmy spotkanie z Karolem jako znak, symbol, wskazówkę dla nas na nadchodzącą przyszłość. Trzeba nam bliższy kontaktów z kapitałem, a psychoanaliza to będzie drugi plan.

Zakupy w Hermesie poszły im szybko i mogli kontynuować spacer wzdłuż Rue du Faubourg Saint-Honoré. To co już po kwadransie zauważył Anastazy na tej słynącej z elegancji paryskiej ulicy to brak tych dalekowschodnich modeli sukienek.

-Ha! Wiedziałem, że to jakaś lokalna moda dla ubogich z wschodnich rubieży Europy, a nie wysokiej klasy moda dla poważnych ludzi, na stanowisku. Trzeba będzie jeszcze popracować nad ostatecznym wyglaem nowych sukien akademickich.

– No ale jedno jest pewne, musimy kupić dla całej rady wydziału służbowe teczki u Louis Vuitton, więc idziemy do tego sklepu aby rozpoznać temat co jest modne w tym sezonie.

U Louis Vuittona Anastazemu wpadła do głowy ostateczna koncepcja stroju akademickiego, gdy zobaczył czarne, podłużne plecaki, z czerwonymi elementami w dolnej części z kolekcji The Epi Patchwork edition of the Christopher backpack

-Tak, już wiem jak się wystroimy! Sukienki w ciemnoczerwonym kolorze z takimi czarnymi plamami, przypominającymi ślady tygrysie, to tego czarne plecaki z tymi akcentami czerwonymi na dole.

– Aha no i do tego oczywiście czarne szpilki z czerwoną podeszwą, te od od Christiana Loboutina będą pasowały idealnie.

– Bosz…. Magnificencjo…. Ależ ma pan wizje…. – jęczała paraerotycznie panna Marysieńka.

– To po czymś czy na trzeźwo to wszystko wymyśliłeś? – zapytał z troską Jędrzej.

– Jędruś, na trzeźwo, na trzeźwo, ja kocham elegancję. A wiadomo… Francja… elegancja… to jest to co tygrysy elegancji lubią najbardziej. Wrrr….

– Powiem więcej – kontynuowała Anastazy – połączenie koloru czerwonego z czarnym w naszej nowej kolekcji służbowych ubiorów akademickich ma wysoki podtekst symboliczny. Do tej pory Magnificencjom i Vice – Magnificencjom przysługiwały szaty w kolorze czerwonym, a niższym funkcjonariuszom akademickim szaty w kolorze czarnym. Dzięki połączeniu kolorów w nowej kolekcji wykażemy się demokratyczną postawą wobec kolegów niższych rangą. To nie znaczy, że w 100% będą mogli robić to samo co my, arystokracja Wielkiego Uniwersytetu Medycznego.

– A czego nie będą mogli robić? – zaciekawił się Jędrek.

– No, wiesz założyliśmy ostatnio na uczelni Klub Magnificencji, do którego mają wstęp tylko Magnificencje i Vice – Magnificencje. Innymi pracownikom, którzy wprawdzie mają prawo do założenia służbowej sukienki w jakimś pośledniejszym kolorze, wstęp jest wzbroniony. Zatrudniliśmy nawet ochroniarza, żeby pilnował porządku i nikogo nieupoważnionego do Klubu Magnificencji nie wpuszczał.

– A gdzie ten wasz klub się mieści? – zapytał zaintrygowany Jęderzej.

– No, wiesz chwilowo to zabraliśmy jeden pokój bibliotece uczelnianej, bo co za dużo to nie zdrowo, znaczy jak za dużo tych książek ludzie czytają, to niezdrowo mogą się wiedzy nałykać i potem co my za takimi przemądrzałymi zrobimy? No coo??? Rozumisz Jędrek?

– Ale co tam robicie? – dociekał OrOr.
– Powiem ci ale w tajemnicy – przymierzamy tam ładną bieliznę w kolorze czerwonym.

– Co????? – Jędrzej dostał galopującego Hashimoto z wytrzeszczem złośliwym.

– No coooo?? Co się tak dziwisz! Fajnie jest przymierzyć czasem jakiś czerwony staniczek. Człowiek po takiej akcji dostaje takiego kopa hormonalnego, że hej!

Panna Marysieńka, mimowolny słuchacz tych żywiołowych zwierzeń akademickich nieśmiało wtrąciła:
– Magnificencjo a może by tak ustanowić odznaczenie uczelniane, które nazwiemy Tygrys Elegancji i będziemy je przyznawać najelegantszym akademikom i akademiczkom?

– Panno Marysieńko! to jest myśl genialna i zaraz po powrocie zajmiemy się jego realizacją.

Disclosure: Jeśli uważni czytelnicy w górze zdjęcia przedstawiającego umywalkę widzą osobę w dżinsowej bluzie i myślą, że to słynna dziennikarka uczestnicząca Matylda Przekora, to autorka oznajmia, że nie ma wpływu na skojarzenia czytelników.

@mimax2 / Krystyna Knypl