Lekarz Przyszłości, Rozdział 11. Pieniądze potrzebne od zaraz

Poprzedni odcinek

Część 1. POCAŁUNEK UZALEŻNIENIA

Rozdział 11. Pieniądze potrzebne od zaraz

Komisarz Generalny Związku Socjalistycznych Republik Realandzkich (ZSRR), których liczba dobiegała trzydziestki, był niezadowolony jak nigdy dotąd. Gniew ludu pracującego miast i wsi narastał z minuty na minutę. Trzeba więc było szybko coś wymyślić co odwróciłoby uwagę zagniewanego ludu.

Pośpiesznie zwołana narada komisarzy ds. zdrowia, szczęścia i urody ustaliła, że najlepsze dla odwrócenia uwagi od gniewu ludu będzie wywołanie rewolucji. Zawsze na rewolucji daje się złupić trochę pieniędzy i bogactw, to akurat wiadomo nie od dziś, a przy okazji odwrócić uwagę od bieżących problemów.

Na miejsce rewolucji wybrano P-Realandię, gdzie narodu było dużo, raczej mocno ogłupionego i zniewolonego. W P-Realandii nad Zdrowiem, Szczęściem i Urodą narodu czuwało Ministerstwo Pacjentów z jej szefową Dr Odrana – Zatroskaną na czele. W oficjalnej nazwie ministerstwa odstąpiono od używania członów takich jak „szczęście” czy „uroda” – bo o to musiał zadbać każdy sam. To nie były zadania dla państwa, nawet najbardziej opiekuńczego.

W rodzinnych stronach pani minister  mówiono – popatrz, popatrz jaką karierę zrobiła ta Odrana, po mężu Zatroskana. Nawet nazwiska ładnie jej się skomponowały – dodawali. Taka kompozycja nazwisk w Ministerstwie Pacjentów to był skarb i kapitał polityczny, więc postanowiła pozostać przy nazwisku dwuczłonowym, jak to u lekarek bywało. No i ludzie patrzyli jak wspinała się po szczeblach kariery dr Odrana-Zatroskana, a trzeba powiedzieć, że miała zdeterminowanie aby być znaną, sławną i podziwianą.

Uznała, że kariera partyjna będzie najlepszym sposobem dotarcia do szczytu szczęścia. Zapisał się  do partii, takiej bardziej uczuciowej, bo dr Odrana-Zatroskana też była uczuciowa. Pacjentów kochała od pierwszego spojrzenia, ale była niestała w uczuciach i jak spojrzała, to zaraz się odkochiwała. Tak już miała i nie było rady na niestałość w uczuciach.

Dr Odrana-Zatroskana szybko wspinała się po szczeblach kariery administracyjnej i partyjnej aż została ministerką zdrowia, czyli pacjentów, no bo oni chcieli być zdrowi. Nie było to ministerstwo lekarzy, bo oni żyli z tego, że ludzie byli chorzy. Dr Odrana-Zatroskana nie mogła być szefową takiego ministerstwa, które zajmowało się w kółko chorowaniem. Jej pasją i misją było skuteczne spieszenie z pomocą potrzebującym zawsze i wszędzie.

Dr Odrana – Zatroskana była nazywana przez feministki ministerką, a przez politycznych przeciwników i zawistników po prostu mini ster! Fuj! Ohydni zawistnicy, fuj, fuj, fuj! Te polityczne paskudy śmiały twierdzić, że główny i duży ster jest w stolicy ZSRR, a w regionach są tylko mini stery. Stolica ZSRR była w Reksseli, inna pisownia Rekssels.

Jego Dobrotliwość komisarz generalny ZSRR polecił opracować strategię globalnej rewolucji w ochronie zdrowia. Polegała ona na złożeniu maksymalnej liczby obietnic przy minimalnym ich finansowaniu, a wszystko miało być gęsto przetykane karami.

Na miejsce przeprowadzenia eksperymentu pozyskiwania dodatkowych funduszy na cele operacyjne komisarz generalny ZSRR zalecił wybranie P-Realandii, która była krajem sporych rozmiarów, a ludność jej słynęła z zamiłowania do chodzenia po doktorach. Gdyby tak udało się wziąć wszystkich za pysk, to można by spore pieniądze zrobić – rozmarzył się komisarz. 

Właściwie dobrane proporcje słów-kluczy z kontrolowanym niedoborem pieniędzy przeznaczonych na ochronę zdrowia potrafiły już niejeden raz zdziałać cuda. Strategia ta sięgała korzeniami znanego ludowego porzekadła obiecanki cacanki, a głupiemu radość, które ciągle działało! Któż był w stanie oprzeć się wzruszeniu, gdy słyszał, że władza z troskę pochyla się nad zdrowiem narodu albo że osiągniemy doskonałe wyniki przez zastosowanie najbardziej nowoczesnych metod zarządzania w ochronie zdrowia, dzięki którym powstanie Zdrowe Społeczeństwo. 

Trzeba było tylko  odnaleźć tych lekarzy, którzy schowali się w mysią dziurę. Nie takie rzeczy ludzie w życiu odnajdowali, więc i z doktorami się uda – pomyślał komisarz. Zaangażowano najlepszych googlerów, wojska sprzymierzone, kontyngenty międzynarodowe, słynnych detektywów i wykryto tych schowanych doktorów w ich całej wirtualnej dziurze. Otoczono miejsce pobytu doktorów wojskami sił specjalnych i przez megafon zażądano poddania się. Negocjacje trwały czas jakiś bezskutecznie. Wreszcie ktoś wpadł na pomysł przerwania dostaw prądu, no i było po wszystkim.

Doktorzy nadal jednak siedzieli przy laptopach na baterie. Ale po paru godzinach baterie się wyczerpały i trzeba było opuścić Wirtualandię.

Władza była świadoma, że doktorzy sprowadzeni z Wirtualandii do P-Realandii z powrotem wymagali specjalnych uregulowań prawnych, bo się okrutnie rozpuścili w tej swojej Wirtualandii.

Dr Odrana-Zatroskana idealnie nadawała się jako narzędzie polityczne do wykonania takiego planu. Przystąpiono do opracowywania pakietów prawnych mających na celu utrzymanie ludu pracującego miast i wsi w zadowoleniu z korzystania z usług medycznych, a doktorów w szachu.

– Rachu-ciachu, już nie wymkniesz mi się, brachu – mówiła sobie Dr Odrana-Zatroskana.

@mimax2 / Krystyna Knypl